Teraz z całą mocą zrozumieliśmy, na czym polegał dramat tych muzyków, którym pandemia odebrała ostatnią szansę na koncertowanie i nagrywanie. Przede wszystkim zaś twórców rock and rolla, ojców-założycieli gatunku, jego ikon, tych którzy zaczynali swoje kariery w dwóch najważniejszych zespołach: The Beatles i The Rolling Stones.
Pośród żyjących, po tragicznych śmierciach Johna Lennona i Briana Jonesa, a także zmarłego na raka George’a Harrisona, do 24 sierpnia pozostawało ich dokładnie sześciu: Paul McCartney, Ringo Starr, Mick Jagger, Keith Richards – nie występujący i nie nagrywający od lat ze Stonesami basista Bill Wyman, oraz właśnie Charlie Watts, którego usłyszymy już tylko z nagrań płytowych i filmowych.