Stanisław Leszczyński - rozmowa

Z dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego „Chopin i jego Europa” Stanisławem Leszczyńskim o pianistach kochających stare fortepiany i muzycznych niespodziankach rozmawia Jacek Marczyński.

Publikacja: 11.08.2014 00:05

Stanisław Leszczyński - rozmowa

Foto: autor plakatu: Darek Komorek

Czy organizując dziesięć lat temu pierwszą edycję, przypuszczał pan, że festiwal rozpoczyna długą historię?

Stanisław Leszczyński:

Byłem ?o tym przekonany i nie pomyliłem się. Żałuję tylko jednego: ?miałem nadzieję, że festiwal trwać będzie cały miesiąc. Udało się to tylko w 2010 – roku wielkiego jubileuszu.

Ale ten pierwszy trwał zaledwie dziewięć dni.

I odbył się w innym, wrześniowym terminie. Od samego początku jednak postawiliśmy na Orkiestrę XVIII Wieku i Fransa Brüggena, ?a tym samym na autentyczne brzmienie instrumentów z epoki, ?co stało się charakterystyczną cechą festiwalu i zdecydowanie wyróżniło go na tle innych.

Już wtedy miał pan pomysły ?na kolejnych pięć, sześć lat?

W 2004 roku gotowa była koncepcja programowa – jednak nie tylko festiwalu. Do moich zadań w Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina należało stworzenie spójnego programu artystycznego: koncertowego, wydawniczego oraz fonograficznego. Wszystko miało być integralnie ze sobą powiązane. Ważnym impulsem do powstania tej koncepcji stał się fortepian Erarda z 1849 roku, podarowany Instytutowi przez Ryszarda Krauzego. Prezentacja po raz pierwszy w historii kompletu utworów Chopina w oryginalnym brzmieniu na instrumencie z epoki narzucała się w sposób oczywisty. Festiwal stał się od początku centralnym punktem programu, ale nie był celem samym w sobie. Dwa jego wątki stały się kluczowe: przedstawienie Chopina na tle muzyki europejskiej i wykonywanie go na instrumentach historycznych.

Dziesięć lat temu muzyki Chopina unikały orkiestry grające ?na dawnych instrumentach.

Pierwszym bodaj „incydentem", jednak stylistycznie mało rozpoznawalnym i przez to kontrowersyjnym, było nagranie Emanuela Axa z angielską Orkiestrą Wieku Oświecenia. Wcześniej – na potrzeby filmu  „Błękitna nuta" Andrzeja Żuławskiego – nagrania fragmentu Koncertu f-moll na instrumencie historycznym dokonał Janusz Olejniczak ?z L'Ensemble Mosaiques Christophe'a Coina.

Pianiści dzielili się w tamtych czasach na dwie grupy. Ci, którzy grali na współczesnych fortepianach, nie uznawali starych instrumentów.

To były dwa światy i wydawało się, że zawsze będą istnieć autonomicznie i antagonistycznie. Specjaliści od gry na historycznych instrumentach klawiszowych, wykształceni w najważniejszych ośrodkach w Anglii czy Holandii, wykonywali wczesną literaturę fortepianową, dochodząc co najwyżej do klasycyzujących romantyków jak Weber czy Mendelssohn. Gdy zaczynali interpretować Chopina, stawało się to często karykaturalne. Mam kolekcję nagrań takiego kiczu chopinowskiego w wykonaniu bardzo kompetentnych pianistów, ale absolutnie nierozumiejących charakteru muzyki naszego kompozytora. Znacznie lepsze efekty uzyskiwali pianiści tzw. współcześni, kiedy zafascynowani brzmieniem starego instrumentu próbowali wykonywać na nim Chopina. Z reguły szybko znajdywali własny sposób opanowania historycznego fortepianu, chociaż specjaliści ?z pewnym lekceważeniem komentowali ich poczynania, zarzucając m.in., że za bardzo forsują dźwięk. Pomału jednak wszystko zaczynało się zmieniać. Pojawili się muzycy potrafiący ?i jedno, i drugie, u nas Janusz Olejniczak chętnie siadał do starych instrumentów ze świetnym rezultatem. Gdy zaś w instytucie kolekcja starych fortepianów zaczęła się powiększać, udawało się nam namówić kolejnych chopinistów. Niektórzy doznawali przy tych instrumentach prawdziwego olśnienia, jak np. Dang Thai Son, Dina Yoffe, Nelson Goerner czy Akiko Ebi i Kevin Kenner, choć nie rezygnowali ?oni z fortepianów współczesnych, traktując doświadczenia z historycznymi jako rozszerzenie działalności artystycznej. Odrębną opowieścią jest niezwykła i w pełni odwzajemniona miłość Tatiany Shebanovej do naszego Erarda, ?na którym ta wybitna pianistka zdążyła nagrać komplet dzieł Chopina, który stopniowo wydajemy w serii Real Chopin. Oczywiście największą sensacją ?i z pewnością wydarzeniem historycznym stał się moment, kiedy Maria João Pires i Martha Argerich po raz pierwszy razem ?i po raz pierwszy na instrumencie ?z epoki zagrały na naszym festiwalu II Koncert B-dur Beethovena. ?Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości usłyszymy również ?w takim ich wykonaniu Chopina.

Festiwalowe konfrontacje Chopina ?z Europą rozpoczęły się dziesięć lat temu od Beethovena, bo to był najważniejszy kompozytor jego epoki. Potem jednak zdarzyło się wiele zaskakujących skojarzeń. Czy będzie do nich należał tegoroczny zamiar pokazania Chopina na tle kompozytorów norweskich?

Ten pomysł, początkowo będący czymś w rodzaju zadanej pracy ze względu na możliwość otrzymania grantu z funduszu norweskiego, ?stał się niezwykle atrakcyjnym tematem. Zawiera wiele ciekawych chopinowskich wątków, a jest ich ?w muzyce norweskiej niemało. Oprócz tak oczywistych jak postać ucznia Chopina Thomasa Teleffsena czy Edvarda Griega zwanego Chopinem Północy pokażemy też twórczość naszych czasów i wątki prowadzące do zmarłego kilka lat temu Arnego Nordheima. Jego Koncert wiolonczelowy to niezwykła, refleksyjna muzyka, w której pobrzmiewa romantyczna nuta kompozytorów skandynawskich.

Czyżbyśmy wielkość Chopina bardziej doceniali wtedy, gdy konfrontujemy go z utworami kompozytorów pozornie odległych, jak Arne Nordheim, Witold Lutosławski czy Andrzej Panufnik?

Chciałbym, żeby festiwal dawał słuchaczom podpowiedź na pytanie, kim był Chopin, czym jest romantyzm i jak daleko sięgają jego wpływy. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że Koncert fortepianowy Andrzeja Panufnika, zwłaszcza w środkowej części, wywodzi się z tej samej linii ?co refleksyjne utwory Chopina. Oczywiście materiał muzyczny ?jest inny, ale jeśli przyjrzymy się strukturze i rodzajowi ekspresji, podejście Panufnika do materii dźwięku było dokładnie ?takie samo jak u Chopina. On był zdyscyplinowanym klasykiem, wychodził z założenia, że można wyrazić najbardziej skrywane emocje tylko wtedy, gdy potrafi się odpowiednio skonstruować swą wypowiedź. Tak samo postępowali Andrzej Panufnik i Witold Lutosławski, również Arne Nordheim – choć wywodził się ?z zupełnie innej tradycji.

Przez dziesięć lat festiwal zdobył wykonawców, którzy stali się jego przyjaciółmi, ale pan stara się też odkrywać nowe indywidualności.

Elita światowa, jak Martha Argerich, Maria João Pires, Nelson Goerner, Howard Shelley, Frans Brüggen czy Philippe Herreweghe ?i wielu innych, przyjeżdża bardzo chętnie, bo po prostu dobrze się ?tu czuje. Często rekomendują utalentowaną młodzież, którą my chętnie zapraszamy. Maria João  Pires, która „wyłuskuje" młodych na estradach świata, w tym roku zarekomendowała nam Francuza Juliena Brocala. Podzieli z nim dwa recitale i bezwzględnie wymaga, ?by na afiszach jego nazwisko było napisanie dokładnie taką samą czcionką jak jej. Nowym pianistą dla naszej publiczności będzie Dejan Lazić, choć miał wystąpić już w 2010 roku, ale wówczas zachorował. Teraz za to zaprezentuje się dwukrotnie. Krzysztof Urbański twierdzi, że nie ma obecnie pianisty, który zagrałby lepiej Koncert f-moll Chopina. Czekam, byśmy mogli przyznać mu rację. Poprosiłem także Lazicia o zagranie Koncertu skrzypcowego Brahmsa w jego wersji fortepianowej, która zrobiła furorę na wielu estradach Europy. Skonfrontujemy tę transkrypcję ?z oryginałem w wykonaniu Soyoung Yoon, zwyciężczyni ostatniego Konkursu im. Henryka Wieniawskiego, ona także po raz pierwszy pojawi się na festiwalu. Gorąco rekomenduję Katarzynę Gołofit, której zaproponowałem Koncert fortepianowy Andrzeja Panufnika. Zależy mi, aby najmłodsi wykonawcy sięgali po współczesne utwory polskich kompozytorów. W Koncercie skrzypcowym Panufnika wystąpi z kolei Aleksandra Kuls. Oczekuję niecierpliwie na recital pianisty Inona Barnatana, którego zarekomendował mi Piotr Kamiński w rozmowie telefonicznej ?– słyszałem w słuchawce, że umiera z fascynacji, mając wręcz pretensje, dlaczego ktoś tak świetny nie jest jeszcze rozpoznany w Polsce. Powinienem zatem na afiszu koncertu umieścić anons: ?Piotr Kamiński zaprasza.

W poprzednich latach niektórzy artyści przygotowali specjalny program złożony w znacznej mierze ?z utworów zapomnianych kompozytorów polskich. ?Tak zrobił choćby niemiecki ?pianista Tobias Koch.

Należy on do pianistów, którzy nas po prostu zachwycili. To, co pokazał w ubiegłym roku, było zjawiskowe. Natychmiast zaprosiłem go ponownie na ten rok, będzie miał recital, który jest po części promocją nagranej dla nas płyty. W polonezie „Pożegnanie Ojczyzny" Ogińskiego traktowanym u nas jako utwór wręcz „szkolny" odkrył polski romantyczny idiom. ?I oto Tobias Koch, artysta z Niemiec, wyjaśnia nam, jak powinniśmy wykonywać polonezy i mazurki kompozytorów doby chopinowskiej, dzięki którym potem Chopin w swoich utworach potrafił zawrzeć kilka tysięcy nastrojów. Koch ożywił Ogińskiego, Kurpińskiego i paru innych lekceważonych kompozytorów. ?W jego interpretacji jest zapach XIX-wiecznej Warszawy. Cieszę się, ?że wspólnych planów mamy jeszcze wiele na następne festiwale.

—rozmawiał Jacek Marczyński

Czy organizując dziesięć lat temu pierwszą edycję, przypuszczał pan, że festiwal rozpoczyna długą historię?

Stanisław Leszczyński:

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Nowy system dotacji Ministerstwa Kultury: koniec ingerencji gabinetu politycznego
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Kultura
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej za miesiąc, 25 października
Kultura
Złote pończochy króla Sasa. Wyjątkowa wystawa na Wawelu
Kultura
"Obrona", nowa książka Remigiusza Mroza. Chyłka jest w ciąży z Kordianem
Kultura
ARTkombinat Scena Monopolis: interdyscyplinarna fuzja przestrzeni
Kultura
"Kulej. Dwie strony medalu". Historia oparta na faktach