W pierwszych dniach stycznia trafił do szpitala z rozległym zawałem serca. Jeszcze w sylwestrową noc grał w swoim klubie U Muniaka przy ul. Floriańskiej 3, tuż przy Krakowskim Rynku. Klub prowadził od 1992 r. Najczęściej występował tam ze swoimi zespołami, zapraszał zagraniczne gwiazdy, przyłączał się do jam session, a w przerwach występów potrafił podejść do baru i nalewać gościom piwo.
Był niezwykle sympatycznym człowiekiem, dowcipnym, ciepłym, a przede wszystkim znakomitym jazzmanem o wielkim sercu do muzyki. Nikt nie potrafił grać standardów z takim zaangażowaniem i dociekliwością jak on. Odkrywał w kompozycjach to, czego nie zauważali inni. Nasycone emocjami brzmienie jego saksofonu trafiało do każdego słuchacza, nawet jeśli nie interesował się jazzem. Dlatego w jego piwnicy U Muniaka zawsze było tłoczno. W 2015 r. otrzymał Nagrodę Złoty Fryderyk za całokształt twórczości.