Nazajutrz po kolejowej katastrofie w Babach prezenter porannego programu TVN24 gościł jednego z wiceszefów resortu infrastruktury. Ponieważ w pierwszych komentarzach za jedną z istotnych okoliczności nieszczęścia uznawano przepełnienie pociągu, pracownik „całej prawdy całą dobę" podjął ten właśnie wątek. Czy pociągi są przepełnione? Minister nie zaprzeczył wystarczająco dobitnie, więc prezenter najwyraźniej postanowił mu życzliwie podać piłkę. Dlaczego? – dopytywał. Każdy może wsiąść do pociągu bez rezerwacji i kupić sobie bilet u konduktora?
Niestety, wiceminister znowu nie stanął na wysokości zadania: odpowiedział, nieco zdziwiony, że „tak jest wszędzie". Ostatecznie więc to dziennikarz poczuł się zmuszony do wygłoszenia mądrości, które najwyraźniej chciał włożyć w usta swemu gościowi. „Każdy może sobie wejść do pociągu" – oburzał się tymi dokładnie słowy, nawet przez chwilę nie dopuszczając myśli, że to kolej mogłaby przewidywać ruch na danej linii i dostosowywać się do potrzeb pasażerów. Każdy może sobie wsiąść do pociągu bez powiadomienia dyrekcji PKP o tym zamiarze, bez żadnego pozwolenia, a potem się czepiają, że skład ma jest za mało wagonów!