Fragmenty tekstu z archiwum "Rzeczpospolitej"
30-letni Daniel z Warszawy stracił pracę. Ze swojej pasji jednak nie zrezygnował. Kilka godzin dziennie poświęca na tak zwane MMORPG, czyli komputerowe gry online, których uczestnicy wcielają się w postaci z wirtualnego świata.
Niekończące się przeszkody do pokonania, kolejni unicestwieni przeciwnicy i przechwycone łupy sprawiają, że sieciowe alter ego gracza nieustannie się rozwija, a gra stawia przed nim nowe, coraz większe wyzwania.
– To świetna zabawa, sposób na odreagowanie stresu. Przenosząc się w krainy elfów, trolli, czy orków, zapominam o bożym świecie – tłumaczy. Koszt miesięcznego abonamentu jego ulubionej gry sieciowej to około 50 złotych. – Taka kwota nie zrujnuje mojego budżetu, więc ogólnoświatowy kryzys nie zmusi mnie do przerwania zabawy – zapewnia.
Graczy podobnych do Daniela jest o wiele więcej. Na całym świecie w poszczególne sieciowe RPG gra nawet po kilkanaście kilkanaście milionów osób. Są gry, w których Polacy – pod względem liczby uczestników – należą do ścisłej czołówki (np. Quake Live). W efekcie mimo gospodarczej zapaści branża kwitnie.