Jak wynika z naszych informacji Prokuratura Apelacyjna w Warszawie jeszcze w tym miesiącu oskarży pierwsze osoby zamieszane w infoaferę - czyli korupcję przy zakupach sprzętu i usług dla państwowych urzędów.
- Mogę jedynie powiedzieć, że do końca czerwca w śledztwie dotyczącym tak zwanej infoafery planowane jest podjęcie częściowej decyzji merytorycznej – mówi „Rzeczpospolitej" Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji pierwszy akt oskarżenia obejmie łącznie osiem osób, w tym najważniejszą: Andrzeja M., wysokiej rangi urzędnika, byłego dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. Ma on zostać oskarżony o przyjęcie ok. 3 mln zł łapówek w postaci pieniędzy i różnych przedmiotów. Łącznie z nim zostanie oskarżona jego żona, ojciec, teściowa oraz siostra, na których np. były kupowane przedmioty uzyskane z łapówek albo ukrywane pieniądze.
Pierwszy akt oskarżenia obejmie również Tomasza Z., przedstawiciela znanej firmy informatycznej – zdaniem śledczych miał on korumpować Andrzeja M. i przekazać mu jako łapówki ok. 1,8 mln zł.
Andrzej M. w śledztwie przyznał się do zarzutów i ujawnił jak wyglądał korupcyjny proceder – ze szczegółami opowiedział śledczym jakie i od kogo przyjmował łapówki. M. zadeklarował dobrowolne poddanie się karze, a śledczy uznali, że są podstawy by z takiej możliwości skorzystał. Gdyby nie jego informacje, wątpliwe, czy CBA i prokuratorom udałoby się rozpracować tę jedną z największych spraw korupcyjnych ostatnich lat. Dlatego w akcie oskarżenia – według nieoficjalnej wiedzy „Rzeczpospolitej" – znajdzie się wniosek o wydanie wyroku wobec M. bez przeprowadzenia rozprawy. Taką możliwość przewiduje Kodeks postępowania karnego jeżeli „okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości, a postawa oskarżonego wskazuje, że cele postępowania zostaną osiągnięte". Jednak o tym, czy tak będzie, ostatecznie zadecyduje sąd.