Infoafera idzie pod sąd

Andrzej M., były dyrektor w MSWiA, który miał przyjmować milionowe łapówki od firm informatycznych, członkowie jego rodziny i korumpujący go przedstawiciel jednej z firm – te osoby znajdą się w pierwszym akcie oskarżenia w jednej z najgłośniejszych i najbardziej bulwersujących spraw łapówkarskich ostatnich lat - dowiedziała się "Rzeczpospolita".

Aktualizacja: 25.06.2015 15:59 Publikacja: 25.06.2015 15:45

Infoafera idzie pod sąd

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek

Jak wynika z naszych informacji Prokuratura Apelacyjna w Warszawie jeszcze w tym miesiącu oskarży pierwsze osoby zamieszane w infoaferę - czyli korupcję przy zakupach sprzętu i usług dla państwowych urzędów.

- Mogę jedynie powiedzieć, że do końca czerwca w śledztwie dotyczącym tak zwanej infoafery planowane jest podjęcie częściowej decyzji merytorycznej – mówi „Rzeczpospolitej" Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji pierwszy akt oskarżenia obejmie łącznie osiem osób, w tym najważniejszą: Andrzeja M., wysokiej rangi urzędnika, byłego dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. Ma on zostać oskarżony o przyjęcie ok. 3 mln zł łapówek w postaci pieniędzy i różnych przedmiotów. Łącznie z nim zostanie oskarżona jego żona, ojciec, teściowa oraz siostra, na których np. były kupowane przedmioty uzyskane z łapówek albo ukrywane pieniądze.

Pierwszy akt oskarżenia obejmie również Tomasza Z., przedstawiciela znanej firmy informatycznej – zdaniem śledczych miał on korumpować Andrzeja M. i przekazać mu jako łapówki ok. 1,8 mln zł.

Andrzej M. w śledztwie przyznał się do zarzutów i ujawnił jak wyglądał korupcyjny proceder – ze szczegółami opowiedział śledczym jakie i od kogo przyjmował łapówki. M. zadeklarował dobrowolne poddanie się karze, a śledczy uznali, że są podstawy by z takiej możliwości skorzystał. Gdyby nie jego informacje, wątpliwe, czy CBA i prokuratorom udałoby się rozpracować tę jedną z największych spraw korupcyjnych ostatnich lat. Dlatego w akcie oskarżenia – według nieoficjalnej wiedzy „Rzeczpospolitej" – znajdzie się wniosek o wydanie wyroku wobec M. bez przeprowadzenia rozprawy. Taką możliwość przewiduje Kodeks postępowania karnego jeżeli „okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości, a postawa oskarżonego wskazuje, że cele postępowania zostaną osiągnięte". Jednak o tym, czy tak będzie, ostatecznie zadecyduje sąd.

Jakich kar dla Andrzeja M. i pozostałych oskarżonych będzie chciała prokuratura – nie wiadomo. Jednak jest niemal pewne, że jeśli M. zostanie skazany, straci wszystko czego dorobił się z łapówek – bo przepisy przewidują obligatoryjny przepadek korzyści pochodzących z przestępstwa.

Infoafera wybuchła pod koniec października 2011 r., kiedy Andrzej M. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne pod zarzutem przyjęcia od wrocławskiej firmy informatycznej ponad 200 tys. zł łapówek. Wpadł, bo zaczął obnosić się z majątkiem, którego, jako państwowy urzędnik i oficer policji, nie miał prawa posiadać. Z czasem śledczy zebrali dowody świadczące o tym, że skala korupcji była dużo większa niż początkowo sądzono.

Kraj
Za mało pieniędzy dla muzeum Łemków
Kraj
Po publikacji „Rzeczpospolitej”: Brzoska zaprasza Pytlaka do współpracy przy deregulacji
Kraj
Kontrowersyjna impreza z udziałem IPN. „Legitymizowanie ekstremizmu”
Kraj
Sondaż. Zapytano Polaków, czy chcą dalszego przekazywania Ukrainie broni. Jak odpowiadali zwolennicy poszczególnych kandydatów?
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Kraj
Donald Tusk: Sondaże nie będą miały wpływu na moje decyzje ws. Ukrainy
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”