„Miło mi, dziękuję za docenienie i zaufanie” - napisał działacz narodowy Jacek Międlar, publikując trzy dni temu zdjęcie swojej legitymacji Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Widnieje na niej podpis Krzysztofa Skowrońskiego, prezesa stowarzyszenia. Wielu dziennikarzy ze zdziwieniem komentowało decyzję o przyjęciu Międlara do SDP. Pojawiły się pytania, kto rekomendował jego przyjęcie. Zgodnie z procedurą, „o przyjęciu członka decyduje zarząd oddziału na wniosek zainteresowanego poparty rekomendacją jednego członka”.
„Procedura przyjmowania do SDP jest kompetencją oddziałów stowarzyszenia. Podpis prezesa jest formalnością. Podpisując kilkanaście legitymacji, tej Jacka Międlara nie zauważyłem. Jacek Międlar nie spełnia warunków Kodeksu Etyki Dziennikarskiej i nie powinien być członkiem SDP” - wyjaśnił krótko Skowroński, który w poniedziałek wieczorem wydał szersze oświadczenie.
Prezes SDP informuje w nim o tym, że przeprowadził dochodzenie w sprawie „trybu i okoliczności przyjęcia Jacka Międlara w poczet członków Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich”. „Stwierdzam, że Jacek Międlar został przyjęty przez Oddział Dolnośląski SDP z pominięciem zapisanych w statucie procedur. Brak opinii Komisji Członkowskiej Oddziału oraz brak uchwały Zarządu Oddziału moim zdaniem unieważnia cały proces” - napisał.
„Z analizy dostarczonego materiału wynika, że Jacek Międlar nie jest członkiem SDP. Postawię tę sprawę na najbliższym posiedzeniu Zarządu Głównego oraz skieruję wniosek o wyjaśnienie sprawy do Głównej Komisji Rewizyjnej” - zapowiedział Skowroński, podkreślając, że „decyzje o przyjęciu do Stowarzyszenia nie leżą w kompetencji ani prezesa SDP, ani Zarządu Głównego SDP”. „Podpisywanie legitymacji jest czynnością rutynową leżącą w gestii Sekretarza Generalnego SDP, którego z powodu pandemii i restrykcji epidemicznych zastępowałem” - tłumaczył w komunikacie, opublikowanym na stronie stowarzyszenia.
Skowroński ocenił, iż „w przypadku podpisania legitymacji Jacka Międlara doszło do biurokratycznego błędu proceduralnego”, za którą - jako prezes - bierze odpowiedzialność. „Wszystkich członków Stowarzyszenia przepraszam za zaistniałą sytuację” - dodał. „Jednocześnie podkreślam, że kierowana przeze mnie organizacja jest otwarta i jest w niej miejsce dla dziennikarzy pochodzących z różnych środowisk, o różnych światopoglądach i postawach ideowych” - zaznaczył.