„Wiecie, co z nim zrobić?” – krzyczał ze sceny do swoich fanów znany raper Ryszard Andrzejewski – Peja podczas sobotniego koncertu w Zielonej Górze. „Rozj... w ch...” – wołał, zagrzewając do pobicia 15-letniego uczestnika koncertu.
Gdy tłum rzucił się na chłopaka, muzyk zawołał: „Wszystko na mój koszt. Tak skończą frajerzy”. Nagranie z zajścia pojawiło się w mediach, a ojciec pobitego nastolatka zgłosił sprawę na zielonogórskiej policji.
– Ustalamy szczegóły zajścia oraz to, gdzie była ochrona i czy właściwie się zachowała – mówi „Rz” rzecznik policji w Zielonej Górze Małgorzata Stanisławska i dodaje, że takie wypadki na koncertach zdarzają się niezwykle rzadko.
Ale menedżer z branży muzycznej Maciej Durczak przyznaje, że akurat po Pei można się było spodziewać takiego zachowania. – Widziałem jego występ na miejskiej imprezie. Na widowni były rodziny z dziećmi, ale nie powstrzymał się od wulgaryzmów i chamstwa – wspomina. Właśnie dlatego nie współpracuje z hiphopowcami. – Ta kultura jest oparta na agresji. Można pisać piosenki o kontrowersyjnej treści, ale nie agresywne – tłumaczy Durczak.
Innego zdania jest Maciej Żakowski, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jego zdaniem środowiska hiphopowego nie można utożsamiać tylko z Peją. – To nie kultura