Trawka rośnie po dopalaczach

Popyt na marihuanę zaczął gwałtownie rosnąć, gdy policja zamknęła smart shopy

Publikacja: 09.02.2012 19:47

Trawka rośnie po dopalaczach

Foto: ROL

Zamknięcie sklepów z dopalaczami uznano za sukces. Ale pustkę po nich natychmiast zapełniła marihuana. Jej popularność wśród młodych rośnie. A policja odkrywa coraz więcej plantacji konopi indyjskich.

– Popyt rozbudzony przez dopalacze znalazł ujście w marihuanie – uważa Janusz Sierosławski z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Najnowsze badanie młodzieży szkolnej, zrealizowane w ramach programu ESPAD, dowodzi, że z nielegalnych substancji psychoaktywnych najbardziej rozpowszechniona wśród nastolatków jest marihuana. Wyniki przedstawiła Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii.

Specjaliści alarmują: po wyraźnym spadku popularności marihuany w 2007 r. obecnie przybyło młodych, którzy po nią sięgają. Przynajmniej raz w życiu paliło ją 37 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych (17 – 18 lat) i 24 proc. gimnazjalistów (15 – 16 lat). Kiedy w 2007 r. zrobiono taki sam sondaż, wykazał on, że gimnazjalistów sięgających po ten narkotyk było 16 proc.

Skąd ten wzrost zainteresowania? W głośnej akcji w październiku 2010 r. policjanci i inspektorzy sanitarni zamknęli ponad tysiąc sklepów z dopalaczami. Było to po serii zgonów, które wiązano z zażyciem środka o nazwie Tajfun. Wtedy w lukę tę przebojem wbiła się marihuana.

– Dopalacze rozchwiały rynek i marihuana pojawiła się na nim jako substancja alternatywna – uważa Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.

Na wzrost popularności – oceniają eksperci – złożyły się też akcje Ruchu Palikota i działaczy Ruchu Wolne Konopie domagających się legalizacji. Przez te działania coraz więcej nastolatków sądzi, że palenie konopi nie szkodzi. 30 proc. gimnazjalistów uważa, że sporadyczne palenie może być groźne – w 2007 r. tak sądziło 42 proc. Z kolei 66 proc. za ryzykowne uważa regularne palenie. Wcześniej tak sądziło prawie 80 proc.

– Należało przewidzieć, że blokada dostępu do dopalaczy sprawi, że więcej nastolatków sięgnie po marihuanę. Należałoby uruchomić jakiś system zabezpieczeń – mówi prof. Zbigniew Nęcki, socjolog. – Na psychikę nastolatków marihuana działa bardzo destrukcyjnie. Ci, którzy apelują o jej legalizację, powinni pamiętać, że w skład społeczeństwa wchodzą też wrażliwe, podatne na wpływy dzieci.

Z popularności konopi cieszą się grupy przestępcze, które coraz więcej inwestują w plantacje konopi. Ich uprawę zdominowały wietnamskie gangi.

W grudniu 2011 r. w domu w Warszawie policja odkryła  plantację, na której rosło 800 krzewów. Pilnował jej Wietnamczyk. Ogromną plantację odkryli przypadkiem w 2011 r. w Smołdzinie na Pomorzu strażacy, gdy przyjechali gasić pożar. Farmę prowadził Holender. Na kilkuset metrach kwadratowych uprawiał trzy tysiące krzaków. Urządzenia i sadzonki były warte ok. 6 mln zł. W 2011 r. CBŚ rozbiło 56 takich plantacji, w 2010 r. o pięć więcej. Połowę prowadzili Wietnamczycy. Ich specjaliści od upraw specjalnych gatunków konopi przenieśli się do nas z Czech.

– Koszt sprzętu dla przeciętnej uprawy to ok. 200 tys. zł – mówi policjant. – Mieściły się w wynajętych domach, ale też np. w podziemnych halach, nad którymi była pralnia – mówi policjant.

Kto nadzoruje wietnamskie gangi, trudno ustalić. Wyprodukowana u nas marihuana trafia na polski rynek i za granicę.

Rosnące zainteresowanie marihuaną powoduje, że wśród młodzieży spada zainteresowanie alkoholem. Z badania wynika, że rośnie odsetek młodych ludzi, którzy w wieku 15 – 16 lat nie znają jeszcze smaku alkoholu. Choć to wciąż najbardziej popularna legalna substancja psychoaktywna wśród młodzieży.

Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne