Akta sprawy karnej przeciwko braciom R., znajdujące się w Sądzie Okręgowym w Tarnowie, są kopalnią informacji o nich oraz o prowadzonych przez nich interesach. Jednak bracia dotychczas dostali wyroki (zresztą niskie) tylko za sutenerstwo. Innych wątków śledczy nie zbadali, choć mogą wskazywać na podejrzenie popełnienia także innych przestępstw.
Odpuszczony wątek
W poniedziałek „Rzeczpospolita" ujawniła, że w listopadzie 2011 r. Jewgienij i Aleksiej R., ukraińscy sutenerzy z polskim obywatelstwem, złożyli w krakowskiej ABW zawiadomienie o tym, że są celem werbunku służb bezpieczeństwa Ukrainy. Agenci interesowali się ich seksbiznesem, bo przybytki R. – nietykalne dzięki wieloletniemu parasolowi CBŚ – odwiedzali „politycy i biznesmeni". Ukraińskie służby – jak twierdzili bracia R. – chciały od nich „CD-romy i pendrivy". R. zeznali w polskiej ABW, że od 2007 r. zapłacili SBU blisko milion złotych w dolarach i euro. Za co – już nie wyjaśnili. Wiadomo jednak, że to ukraińskie służby próbowały postawić braci R. przed sądem za udział w handlu kobietami z Ukrainy. Czy polskie służby zweryfikowały ten istotny z punktu bezpieczeństwa państwa wątek dotyczący relacji R. z SBU oraz sekstaśmami z podkarpackich agencji?
Okazuje się, że nie.
„Małopolski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Krakowie nie prowadzi wątku, o który pani pyta" – odpisało biuro prasowe PK. Tymczasem jeden ze świadków w aferze podkarpackiej opowiada nam o zdarzeniu wskazującym na aktywność obcych (ukraińskich, a może rosyjskich) służb w regionie.
Bracia R. organizowali występy rosyjskiej rewii, a bajeczne imprezy cieszyły się zainteresowaniem. Zdaniem jednego z bywalców lokalu wśród tancerek mogły być agentki wschodnich służb, które nagabywały wpływowych klientów na spotkania poza pracą, zadziwiająco interesując się przedmiotem ich biznesowej działalności.