Koronalne Wyrzuty Masy (CME) są jednym z najważniejszych czynników kształtujących pogodę kosmiczną. Obłoki wyrzuconej plazmy zawierają miliardy ton elektronów, protonów i jonów cięższych pierwiastków, jak żelazo, tlen i hel, które pędzą z prędkością od 200 do 2000 km/s. Zdarza się, że niektóre z nich docierają w okolice Ziemi. Wówczas nazywane są z angielskiego „full halo CME". Intensywne burze magnetyczne stanowią bardzo poważne zagrożenie dla sieci przesyłowych energii elektrycznej na rozległych obszarach naszej planety.
Badania rdzeni ziemskich lodowców wykazały, że tego typu zjawiska pojawiają się ze średnią częstotliwością raz na 500 lat.
Ze słojów japońskich cedrów można wywnioskowć, że w latach 773–774, kiedy w Europie panował Karol Wielki, doszło do najsilniejszej znanej nam burzy magnetycznej, która spowodowała wzrost radioaktywnego węgla-14 o 1,2 proc. Równie potężne zjawisko miało miejsce między 28 sierpnia a 2 września 1859 r. Burza magnetyczna była tak silna, że papier w urządzeniach telegraficznych zapalał się od iskier.
Gdyby obecnie doszło do tak gigantycznego wyładowania jak w czasach panowania Karola Wielkiego lub w 1859 r., skutki byłyby katastrofalne. W ciągu kilku godzin doszłoby do uszkodzeń sieci energetycznej na całej planecie, zniszczeniu uległyby sieci komunikacyjne, zniknęłyby wszystkie dane z naszych komputerów, tabletów i smartfonów, a efektem finalnym byłby paraliż światowej gospodarki. Wszystkie materiały cyfrowe, w tym dane bankowe, notowania giełdowe, biblioteki, archiwa itp., zniknęłyby na zawsze. Całkowite zniszczenie nawigacji satelitarnej spowodowałoby liczne katastrofy lotnicze i paraliż komunikacji. Naprawa samych tylko sieci energetycznych zajęłaby lata. Należy przy tym podkreślić, że sieci energetyczne w Europie są ze sobą mocno powiązane, co w przypadku tak silnej burzy magnetycznej spowodowałoby reakcję łańcuchową – przeciążenia jednych fragmentów sieci prowadziłyby do zniszczeń w innych. Cywilizacja cofnęłaby się do pierwszej połowy XIX wieku.
Przed takim scenariuszem nie ma w zasadzie żadnego zabezpieczenia. Może się ono wydarzyć niemal w każdej chwili. Dopiero teraz wiemy, że niedawno uniknęliśmy katastrofy – 23 lipca 2012 r., kiedy na Słońcu doszło do największego wybuchu, jaki kiedykolwiek wykryły sondy kosmiczne. Z plamy na Słońcu o numerze 1520 nastąpił gigantyczny wyrzut naładowanych cząstek, które z rekordową prędkością aż 12 milionów kilometrów na godzinę rozeszły się po Układzie Słonecznym.