Czytaj więcej
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Prezydent Rosji mówi o gotowości do negocjacji i stawia warunek.
Podczas niezapowiedzianej wizyty Władimira Putina w Mińsku dyktatorzy rozmawiali o wspólnych ćwiczeniach zwiększających gotowość taktycznych sił nuklearnych, które od niedawna stacjonują również na terenie Białorusi. Rosja odpowiednie manewry rozpoczęła jeszcze 21 maja. Korzystając z okazji Aleksander Łukaszenka postanowił znów postraszyć rodaków wojną i przypomnieć, że to jakoby NATO zagraża Białorusi. W rzeczywistości wizyta Putina na Białorusi wyglądała na próbę zastraszenia Polski i innych państw NATO zaangażowanych w pomoc Ukrainie.
Putin straszy bombą, którą przekazał Łukaszence
Putin i Łukaszenko mówiąc o wspólnych manewrach zwiększających gotowość taktycznych sił nuklearnych, wybrali nieprzypadkowy moment. Obecnie Kijów domaga się od Waszyngtonu, by Stany Zjednoczone pozwoliły na użycie ich rakiet dalekiego zasięgu do ataku na cele znajdujące się na terytorium Rosji.
Wygląda na to, że Kreml niepokoją też nasilające się prośby Kijowa skierowane do państw NATO (a przede wszystkim Polski) o zestrzeliwanie rosyjskich rakiet nad Ukrainą z systemów brony przeciwlotniczych znajdujących się na terenie państw Sojuszu tuż przy granicy z Ukrainą. Polska czy Rumunia, nie podjęły jak na razie takich decyzji. Ale już sama dyskusja na ten temat niepokoi Kreml i wizyta Putina w Mińsku wyglądała na próbę szantażu Polski i innych państw w tej sprawie.
Rosyjski dyktator ostrzega też w ten sposób Waszyngton (przed umożliwieniem Ukraińcom używania rakiet na terenie Rosji) sugerując, że tuż przy granicach NATO rozmieścił rakiety z głowicami nuklearnymi i jest gotów ich użyć. I to cudzymi rękoma, rękoma białoruskiego dyktatora. Szantażuje też w ten sposób Ukraińców, którzy muszą liczyć się z tym, że rakieta taktyczna z głowicą nuklearną może przylecieć z terytorium Białorusi.