– W pokoju jednej z dziewczynek znaleźli ukraińską flagę. Astachow, taki najważniejszy od bezpieczeństwa, spalił ją. Chodźcie, mówił, będziecie patrzeć, jak się pali wasz kraj – wspomina 16-letni Witalij.
Jemu samemu udało się wrócić do Ukrainy w grupie 17 dzieci z obwodów chersońskiego i charkowskiego, którą Rosjanie zgodzili się wypuścić. Większość z nich przeszła „kursy reedukacji” w sanatoriach i obozach młodzieżowych na Krymie.
Czytaj więcej
Iryna Wereszczuk, wicepremier Ukrainy zaapelowała do Rosjan, by ci nie decydowali się na adopcję...
– Kiedy przywieźliśmy je do obwodu moskiewskiego, żeby trochę doszły do siebie, zaczęły się różne historie – negatywnie mówiły o prezydencie Putinie, śpiewały hymn Ukrainy, wołały „Sława Ukrainie” i inne takie – opisywała trudy „reedukacji” rosyjska rzeczniczka praw dziecka Maria Lwowa-Biełowa. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze również na nią wypisał nakaz aresztowania – wraz z Władimirem Putinem.
Mimo roku wojny nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile dzieci Rosjanie deportowali z Ukrainy. Władze w Kijowie założyły specjalną stronę internetową, na której można zgłaszać zaginięcie dziecka. Obecnie poszukiwanych jest ich ponad 19,5 tys., choć jeszcze w zeszłym tygodniu było 16 tys. Najprawdopodobniej proceder deportacji trwa cały czas. Jedynie 327 dzieci wróciło.