Generał David Petraeus zna się na rzeczy: dowodził wojskami USA w Iraku i Afganistanie, był też szefem CIA. Teraz uważa, że fala uzbrojenia, która płynie od kilkunastu dni z Zachodu na Ukrainę, coraz skuteczniej powstrzymuje rosyjską ofensywę, pozbawiając Rosję pełnej kontroli nad przestrzenią powietrzną i mnożąc straty jej czołgów. W ósmym dniu wojny Kreml wciąż nie zdobył takich kluczowych miast, jak Charków czy Mariupol, a mająca zaatakować od północy Kijów 65-kilometrowa kolumna czołgów i wozów opancerzonych stoi w miejscu.
Ukraiński Churchill
– Szacujemy, że do Ukrainy weszło już prawie 160 tys. Rosjan. Jest zbyt wcześnie, by robić prognozy, ale obecna sytuacja nie układa się po myśli Kremla – mówi „Rzeczpospolitej” mjr Ołeksij Arestowycz, doradca w biurze prezydenta Ukrainy. Jego zdaniem ukraińska armia na wybranych odcinkach przechodzi wręcz do ofensywy i odzyskała nawet kontrolę nad granicą z Rosją w obwodzie sumskim.
– Na czele Ukrainy stoi przywódca pokroju Churchilla, niemal cała ludność stawia zaciekły opór, a Rosja nie ma wystarczających wojsk. Owszem, zajmie następne miasta, ale trudno będzie je utrzymać – mówi CNN gen. Petraeus.
Już przeszło 20 krajów wysyła do Ukrainy broń, w tym neutralna Szwecja i Finlandia, rządzona przez lewicę Hiszpania czy dotąd niechętne konfrontacji z Rosją Niemcy. To stingery, ale także pociski przeciwpancerne Javelin czy karabiny maszynowe. Trasa niemal całego przerzutu prowadzi przez Polskę, co zdaniem „New York Timesa” może narazić nasz kraj na zemstę Moskwy. Ale też kraje NATO wysłały już ponad 22 tys. żołnierzy na flankę wschodnią sojuszu.
Czytaj więcej
Rosjanie szykują okrążenie stolicy i chcą zmusić Ukrainę do poddania się. W Kijowie zaś mówią o kontrataku.