Niejeden raz na tych łamach apelowaliśmy o to, by nie wykorzystywać epidemii koronawirusa w celach politycznych, a zwłaszcza w kampanii prezydenckiej. Mam wrażenie, że politycy wysłuchali tego apelu, a takie akcje jak hejt wymierzony w marszałka Grodzkiego po jego powrocie z ferii we Włoszech to wypadek przy pracy. Każdy w kwestii zagrożenia epidemią powinien być odpowiedzialny w pierwszej kolejności za siebie, choć tu krytycy Grodzkiego mają trochę racji – osoba publiczna, i to takiej rangi jak marszałek Senatu, powinna się w prywatnych wyborach kierować nieco innymi racjami niż zwykły Kowalski. Musi rozumieć, że jest lustrem postaw obywatelskich, nosi w sobie odrobinę majestatu Rzeczypospolitej, a to zobowiązuje.
Mam nadzieję, że Tomasz Grodzki szybko swój błąd pojmie, ale cała ta historia to najmniejszy problem, z jakim w najbliższym czasie zmierzy się Polska. Epidemia w Europie powoli, lecz systematycznie się rozwija. Kolejne kraje, tam gdzie to jeszcze możliwe, wprowadzają nadzwyczajne środki profilaktyczne. W innych, jak Włochy, sprawę przegapiono, co już nie tylko grozi, ale musi się skończyć ruiną gospodarki, a pewnie i katastrofą polityczną. Mogę tylko trzymać kciuki za ten wielki i ważny dla Polski kraj oraz apelować o pomoc znad Wisły i z Brukseli. Dramatyczna dynamika epidemii we Włoszech to wielki test dla europejskiej i ludzkiej solidarności. Także test dla polskiego rządu i nas samych. Próbujmy pomóc w imię wspólnych chrześcijańskich wartości.
Przeczytaj także: UW, UJ i UAM odwołują wszystkie zajęcia dla studentów
Osobną sprawą jest sytuacja w Polsce. Mam świadomość, że stoimy u progu dużo większego kryzysu, niż dotąd sobie wyobrażaliśmy. Już dziś rysują się potencjalne problemy, z którymi będziemy musieli sobie poradzić. To deficyt środków sanitarnych, leków, miejsc na szpitalnych oddziałach ratunkowych, lekarzy i pielęgniarek, a także arcyważna kwestia dyscypliny społecznej. Przykład chiński pokazuje, że najważniejsze jest to ostatnie. Mądra i skuteczna polityka administracji wsparta przez świadome skali zagrożeń społeczeństwo. Jak dotąd rządzący Polską w kwestii epidemii nie zawodzą. Nie mam zastrzeżeń do aktywności informacyjnej rządu, nieźle radzi sobie minister Szumowski, sprawdza się zastosowanie w pracach centrum kryzysowego instrumentów korporacyjnych: codzienne spotkania, szybko podejmowane decyzje i monitoring ich wykonania. Podjęto dobrą decyzję o odwołaniu imprez masowych i kontroli na granicach kraju. To słuszna profilaktyka, o niebo łatwiejsza niż walka z rozpędzoną już chorobą.
Uważam też oczywiście za słuszną uwagę głównego inspektora sanitarnego Jarosława Pinkasa, że warto rozważyć zamknięcie szkół w całym kraju. Skutkiem będzie ograniczenie ryzyka transferu wirusa z dzieci (u których choroba może rozwijać się bezobjawowo) na skrajnie zagrożonych ludzi starszych. Inne wyzwania dla rządu to dopilnowanie skuteczności procedur sanitarnych w miejscach publicznych, przygotowanie instytucji na sytuację realnego zagrożenia czy opracowanie katalogu środków wsparcia biznesu. Jest na ten temat już pełna literatura w mediach całego świata, więc nie trzeba wymyślać nic nowego, tylko wybrać to co potrzebne Polsce. Bo test, który za chwilę przejdziemy, nie będzie miał barw partyjnych, tylko wzmocni bądź obali mit o tym, jak skuteczne państwo zbudowaliśmy. Oby potwierdził.