Szułdrzyński: „Afera pedofilska” czyli gorzka prawda o naszej kampanii

Jeśli fake-newsem nazwiemy prawdziwe fakty, a manipulacją podawanie jakiekolwiek informacji, która może postawić któregoś kandydata w negatywnym świetle, prawda zmiesza się z kłamstwem a wyborcy nie będą już potrafili jednego od drugiego odróżnić. Ale sztabowcom z obu stron to jest na rękę. Im większy szum, tym większa polaryzacja. Swoi i tak uwierzą, w narrację własnej partii.

Aktualizacja: 06.07.2020 06:30 Publikacja: 05.07.2020 16:31

Szułdrzyński: „Afera pedofilska” czyli gorzka prawda o naszej kampanii

Foto: AFP

Polityczny spór, jaki wybuchł po ujawnieniu przez „Rzeczpospolitą” we wtorek, że prezydent Andrzej Duda zastosował prawo łaski wobec mężczyzny, który był skazany m.in. za czyny lubieżne wobec własnej córki, pokazuje, jak destrukcyjny wpływ dla naszej debaty może mieć kampania wyborcza. Zachowania obu stron sporu pokazały bowiem cały zimny cynizm i brutalność polityki.

Zacznijmy od przeciwników prezydenta, który podnieśli od razu krzyk, że Duda jest obrońcą pedofilów. Sprawa jest skomplikowana, wielowątkowa i budzi wiele kontrowersji. Ale stawianie tezy, że prezydent jest obrońcą czy sojusznikiem pedofilów jest nadużyciem choćby dlatego, że wiemy o jednym jak dotąd przypadku takiej sprawy. Stawianie generalnego wniosku na podstawie jednostkowej sprawy jest nadużyciem. Gdy czytamy o „aferze pedofilskiej” Dudy, o „największym skandalu tej prezydentury”, możemy być pewni, że chodzi już wyłącznie o politykę, a nie o prawdę o tej skomplikowanej sytuacji.

Spore emocje wokół sprawy wywołały dwie publikacje „Faktu”. W czwartek na okładce tabloidu było zdjęcie prezydenta i słowa: „Szok! Podpis prezydenta pomógł pedofilowi”. W piątek pod zdjęciem prezydenta znajdował się wielkie napis: „Trzymał córkę, bił po twarzy i wkładał jej rękę w krocze.” A dalej już mniejszym drukiem: „Panie prezydencie, jak Pan mógł ułaskawić kogoś takiego?” Na okładce zdjęcie Dudy zajmowało 2/3 strony, zaś od opisu „Trzymał córkę...” szły strzałki do niewielkiej zaciemnionej figurki mężczyzny i jeszcze mniejszej figurki dziewczynki. Oburzenie, że piątkowa okładka sugeruje, że opisywanych okropieństw dopuszczał się Duda, nie jest więc bezzasadne.

Tyle tylko, że PiS zaczął mówić o dwóch obrzydliwych okładkach z rzędu, o ingerencji niemieckiego kapitału w polskie wybory prezydenckie. Sam Duda krzyczał na wiecu, że nie ma jego zgody na to, by Niemcy wybierali Polakom prezydenta. Wielu prorządowych internautów nie posiadało się z oburzenia na tych, którzy dopuszczają się manipulacji by uderzyć w prezydenta. Kłopot w tym, że jeśli coś było manipulacją to okładka piątkowa. Czwartkowa była bardzo prawdziwa. Ale tu właśnie pojawia się problem drugiej strony.

PiS krzycząc o manipulacji, chciał tak naprawdę całą sprawę zamieść pod dywan. Wystarczyło napisać w sieci, że „Duda ułaskawił pedofila” a już ruszała cała machina propagandowa, mówiąca, że to przecież manipulacja.

Cały krzyk o manipulacji miał jeden cel – odwrócić uwagę od tego, co naprawdę zrobił prezydent i tego, że sprawa powinna zostać jednak wyjaśniona. Fakty są bowiem takie, że rzeczywiście osoba X skrzywdziła swoją rodzinę i za przemoc domową i przestępstwa seksualne trafiła do więzienia. Później wyszła, ale trafiła tam znów, gdy złamała sądowy zakaz zbliżania się do ofiar. Po ponownym wyjściu z więzienia X chciał wrócić do mieszkania, w którym był najemcą, a w którym mieszkała jego konkubina i dorosła już córka, które w międzyczasie popadły w długi. Gdyby sądowy zakaz był utrzymany, kobiety nie miałyby się podziać. Napisały więc wraz ze skazanym wniosek o łaskę prezydenta. Argumentując to wybaczeniem i przemianą oprawcy i obopólną chęcią odbudowania relacji. Sądy dwóch instancji i prokuratura się do wniosku przychyliły, więc w połowie marca prezydent podpisał akt łaski. W dodatku dane X wciąż figurują w utworzonym przez PIS tzw. rejestrze pedofilów.

Ułaskawienie kogoś skazanego za przestępstwa pedofilskie (nawet jeśli chodzi o zniesienie sądowego zakazu a nie skrócenie kary za pedofilię) w czasie trwania kampanii wyborczej jest ryzykowne, alb mówiąc wprost jest politycznym błędem, co przyznają nawet politycy PiS, z którymi rozmawiałem w ostatnich dniach. Trudno ogłaszać się obrońcą rodziny przed deprawacją, oskarżać przeciwników o to, że są wrogami rodziny i dzieci właśnie, a równocześnie podejmować tak kontrowersyjną decyzję. Być może urzędnicy prezydenccy, którzy zasugerowali mu taką decyzję mieli dobre serce, być może chcieli tej rodzinie pomóc, ale politycznie popełnili poważny błąd. W kampanii jednak do błędu przyznać się nie można, trzeba więc się bić do ostatniego żołnierza.

Sztabowcy i spindoktorzy Prawa i Sprawiedliwości doskonale zdają sobie sprawę z tego, że cała historia jest dla Dudy niebezpieczna. Idą więc na całość, odwracając kota ogonem i przekonując, że prezydent padł ofiarą obrzydliwej manipulacji, że to nie Duda powinien się tłumaczyć, ale ci, którzy chcą sprawę wyjaśnić. Obóz prorządowy nakręca przekaz, że to wszystko fake-news i manipulacja. Tyle tylko, że jeśli fake-newsem nazwiemy prawdziwe fakty, a manipulacją podawanie jakiekolwiek informacji, która może go postawić w negatywnym świetle, prawda zmiesza się z kłamstwem a wyborcy nie będą już potrafili jednego od drugiego odróżnić. Ale sztabowcom z obu stron to jest na rękę. Im większy szum, tym większa polaryzacja. Swoi i tak uwierzą, w narrację własnej partii.

Tyle tylko, że największą ofiarą całego sporu staje się prawda. A także jakość debaty publicznej. Ale prawda i debata na ogół są ofiarami kampanii. W tym roku jednak bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Polityczny spór, jaki wybuchł po ujawnieniu przez „Rzeczpospolitą” we wtorek, że prezydent Andrzej Duda zastosował prawo łaski wobec mężczyzny, który był skazany m.in. za czyny lubieżne wobec własnej córki, pokazuje, jak destrukcyjny wpływ dla naszej debaty może mieć kampania wyborcza. Zachowania obu stron sporu pokazały bowiem cały zimny cynizm i brutalność polityki.

Zacznijmy od przeciwników prezydenta, który podnieśli od razu krzyk, że Duda jest obrońcą pedofilów. Sprawa jest skomplikowana, wielowątkowa i budzi wiele kontrowersji. Ale stawianie tezy, że prezydent jest obrońcą czy sojusznikiem pedofilów jest nadużyciem choćby dlatego, że wiemy o jednym jak dotąd przypadku takiej sprawy. Stawianie generalnego wniosku na podstawie jednostkowej sprawy jest nadużyciem. Gdy czytamy o „aferze pedofilskiej” Dudy, o „największym skandalu tej prezydentury”, możemy być pewni, że chodzi już wyłącznie o politykę, a nie o prawdę o tej skomplikowanej sytuacji.

Pozostało 82% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich