Tak ogromnego, ogólnokrajowego protestu przeciw jego rządom nie da się wytrzeć z pamięci społeczeństwa. Nawet gdyby Łukaszenko go stłumił, dalej będzie musiał rządzić przemocą. To jest oczywiście możliwe, ale jego pozycja byłaby bardzo słaba, coraz bardziej zależna od jedynego sojusznika – Rosji. Pozostałby u władzy, czyniąc coraz większe ustępstwa na rzecz Kremla. Pewnie doprowadziłby w końcu do likwidacji (przynajmniej faktycznej, choć może i formalnej) białoruskiej państwowości, po czym zostałby usunięty przez Rosjan.
Wyciąganie z tego wniosku, że obecnie trzeba go popierać (albo choć nie występować przeciw niemu), jest dużym błędem. Nie należy go wspierać wbrew całej Białorusi, lecz dążyć do szybkiego usunięcia. Tym szybszego, że Rosja zaczęła właśnie mieć kłopoty finansowe z powodu pandemii, spadku cen ropy i sankcji, nie jest skłonna brać na siebie finansowania kolejnego nieudacznika.
Wiele też wskazuje, że tron Łukaszenki już się kruszy. Do strajków przystępują największe fabryki, zaś jego jedyni prawdziwi zwolennicy – białoruskie ZOMO, czyli OMON – są coraz bardziej zmęczeni. Jeden ze zbuntowanych oficerów milicji powiedział, że przy conocnych starciach i konieczności wielogodzinnego biegania w pełnym oporządzeniu bez możliwości dłuższego wypoczynku jednostki OMON pod koniec tygodnia znajdą się w stanie skrajnego wyczerpania. No i właśnie zbliża się koniec tego tygodnia.
Łukaszenko najwyraźniej zdaje sobie sprawę z sytuacji, gdyż coraz częściej pojawiają się informacje o wyprowadzaniu wojska na ulice. W warunkach białoruskich żołnierze to jednak broń obosieczna: nikt nie da stuprocentowej gwarancji, że przynajmniej część z nich nie zacznie strzelać do OMON-u, milicji i przedstawicieli władz.
Tymczasem do dzisiaj na Białorusi zginęło bardzo niewiele osób jak na tak ogromne i spontaniczne protesty. Pobitych, pokaleczonych, torturowanych są tysiące, ale zabitych tylko trzech. Widać, że obie strony (wśród milicji nadal nie ma zabitych) unikają przekroczenia rubikonu, którym byłby masowy rozlew krwi, próbując chyba pozostawić sobie w ten sposób furtkę do kontaktów czy rozmów w przyszłości.