Już samo zaproszenie do rozmowy z przywódcą największego mocarstwa było sukcesem prezydenta Rosji. Wystąpił jako równy Bidenowi, sam na sam z nim, a inni w ostatnich dniach, na szczytach różnych ważnych organizacji od G7 przez Unię Europejską i NATO, występowali w grupie, tłoczyli się na audiencji u Bidena.
Poza tym wyróżnieniem dostał podczas długiej konferencji prasowej szansę wygłoszenia totalnej krytyki kraju, który reprezentuje Biden, i przy okazji całego Zachodu. To był występ w stylu amerykańskiego stand-upera pod hasłem: niczym się ode mnie różnicie, dlaczego więc macie czelność mnie pouczać, zawracać głowę prawami człowieka, Nawalnym, mediami. Biden nazywa mnie zabójcą, a sam nim jest, bo przywódca odpowiada za swój kraj: a u was Afroamerykanów biją i strzelają im w plecy, wasze drony zabijają cywilów w Afganistanie, a wasze służby torturują w tajnych więzieniach.