Z pewnością dwa obrazki z tej kampanii zapadną Polakom w pamięć. Na pierwszym w odblaskowej kamizelce, trzymając w ręku kask prezydent Andrzej Duda rozmawia z pracownikami Orlen Oil i dziękuje im za pracę nad wyprodukowaniem płynów do dezynfekcji, chwilę potem już rozmawia z prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem, który też na tą okazję musiał przyjechać z Warszawy do zakładu produkcyjnego na Podkarpaciu.
Drugi obrazek to prezydent w garniturze, stojący w Sali konferencyjnej Pałacu Prezydenckiego obok premiera Mateusza Morawieckiego po posiedzeniu Rady Gabinetowej ogłasza pakiet pomocowy dla polskich firm. W tej sprawie kompetencje prezydenta są mocno ograniczone, ale jeszcze przed przybyciem epidemii do Europy PiS zdecydował, że w czasie kampanii wyborczej dobre decyzje będzie ogłaszał nie rząd, ale prezydent. Polityczny los prezydenta zależy od tego, który z tych obrazków mocniej będzie się kojarzyć z kampanią Dudy.
Po sobotniej rezygnacji Jolanty Turczynowicz-Kieryłło, która miała kierować kampanią głowy państwa, można było oczekiwać resetu kampanii. Drużyna prezydenta popełniła sporo błędów, również personalnych, wielka konwencja okazała się falstartem, kłopoty pojawiały się jak grzyby po deszczu – od gestu posłanki Lichockiej, aż po wystrychnięcie Dudy na dudka przez Jarosława Kaczyńskiego w sprawie dymisji Jacka Kurskiego. Po takich ciosach aktywność prezydenta potrzebowała nowego otwarcia. Jednak złośliwi komentowali, że odejście Turczynowicz-Kieryłło jest zrozumiałe, bo nie potrzebny będzie już nikt do pracy koncepcyjnej, skoro aktywność prezydenta skupi się do objeżdżaniu zamkniętego w kwarantannie kraju.
Kontynuując swój objazd, Duda bardzo mocno ryzykuje. Twardy elektorat z pewnością będzie zachwycony aktywnością prezydenta, tym, że nie bojąc się epidemii, jeździ po Polsce, odwiedzi a to Zachodniopomorskie, a to Garwolin, a to zakłady Orlenu na Podkarpaciu, że pokazuje Polakom, że jest z nimi.