Polaryzacja między kandydatem Prawa i Sprawiedliwości, urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą, a kandydatem Koalicji Obywatelskiej, prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim, którzy najprawdopodobniej spotkają się w drugiej turze wyborów zaplanowanej na 12 lipca, podzieli Polskę niemal na pół.
Z jednej strony mamy romantyczno-tradycjonalistyczno-socjalną wizję przyszłości, z drugiej umiarkowanie postępowo-liberalną. Obóz PiS stawia – by odwołać się do klasycznych rozróżnień – na wolność rozumianą pozytywnie lub starożytnie, jako możliwość uczestniczenia w narodowej wspólnocie, która ma zagubionej w nowoczesności jednostce nadawać poczucie sensu i przynależności. Mocno więc akcentuje elementy patriotyczne oraz tożsamościowo rozumianą kulturę, która dla członka tej wspólnoty ma stać się źródłem siły, dumy, ambicji czy wzorców dobrego życia. Stąd duży nacisk na wzmacnianie przez państwo tradycyjnie rozumianej rodziny i ogromny sceptycyzm wobec sekularyzacyjnego nurtu społecznego idącego z Zachodu.
W tej wizji Polska ma stać się nowoczesnym państwem z tradycjonalistycznym społeczeństwem, którego patrzenie na sprawy aborcji, eutanazji, związków osób tej samej płci wyznacza w dużej mierze moralność oparta na nauczaniu Kościoła. Źródłem rozwoju gospodarczego ma być wewnętrzny popyt stymulowany transferami socjalnymi, a także olbrzymie publiczne inwestycje w twardą infrastrukturę. Wielkie projekty inwestycyjne – ich symbolem stać się ma Centralny Port Komunikacyjny – z jednej strony mają pobudzić rozwój przez inwestycje w kolej, sieć dróg, połączeń lotniczych, a więc i transport towarowy, ale też stać się narzędziem budowania narodowej dumy.
Drugi obóz rozumie wolność na sposób liberalny – oferuje wizję państwa, które nie jest ojcem nadającym życiu sens, lecz dostarczycielem publicznych usług, które mają ułatwić obywatelom życie i samodzielne podejmowanie decyzji. W takim myśleniu to indywidualnie pojmowana jednostka, nie zaś narodowa wspólnota, staje w centrum polityki. Narodową dumę zastępuje polityczna empatia. Źródłem rozwoju gospodarczego staje się indywidualna przedsiębiorczość, ale rozumiana nie na sposób dzikiego kapitalizmu, lecz raczej liberalnego państwa opiekuńczego na wzór zachodnioeuropejski. Obóz ten znacznie bardziej otwarty jest na społeczną ewolucję, na afirmowanie mniejszości, na wprowadzanie do mainstreamu zachowań nienormatywnych, uznając, że pluralizm czy różnorodność same w sobie są czymś pożądanym.
Tak jak obóz tradycjonalistyczno-socjalny chce inwestować w rodziny i wielkie projekty infrastrukturalne, tak też postępowy – w liberalnie pojmowane społeczeństwo oraz w sieć miękkich kompetencji. Metaforą poruszającą umysły prawicy jest port komunikacyjny, metaforą obozu liberalnego mogą stać się stołeczne bulwary wiślane – przestrzeń, którą wypełnią lokalni przedsiębiorcy, artyści i zwykli mieszkańcy spędzający tam wspólnie wolny czas.