Dajmy Grecji kielicha

Unia Europejska rakiem wycofuje się z twardego postanowienia, że nie wypłaci Grecji pieniędzy, jeżeli wcześniej nie zobaczy programu oszczędności. Oszczędności nie ma, wyrzeczeń nie będzie, ale pieniądze popłyną.

Publikacja: 16.09.2012 20:06

Tomasz Wróblewski

Tomasz Wróblewski

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

To może być kamień milowy historii europejskiej degeneracji gospodarczej. Prosta droga do zapaści systemów finansowych państw Południa i zahamowania rozwoju Północy na długie lata. Zwolnione z odpowiedzialności za swoje grzechy Grecja, Portugalia, Cypr, Hiszpania i Słowenia nie będą miały już żadnego bodźca do naprawy swoich finansów, a bogate państwa Europy, zahipnotyzowane ideą ratowania euro, będą musiały wszystkie swoje oszczędności zamiast na rozwój przeznaczać na wykupywanie długów maruderów.

Argumentem za puszczaniem w ruch maszyn drukarskich ma być fatalna sytuacja Portugalii, która przyjęła programy reform MFW oraz Komisji Europejskiej i nic jej to nie dało. To tak, jakby powiedzieć do alkoholika, który odstawił butelkę, a dwa dni później jego życie wciąż jest w rozsypce: - Napij się, chłopie, to bez różnicy!

Rażącym przeciwieństwem państw Południa są kraje nadbałtyckie. Odwyk zaczęto w 2009 roku i trzeba było trzech lat, żeby ręce przestały się trząść. Oszczędności w krajach nadbałtyckich (traktuję je jak jedność, aby uprzedzić fałszywy argument, że skutki reform zależą od wielkości państwa) wyniosły średnio 9,5 proc. i przeprowadzono je natychmiast po eksplozji kryzysu 2008 roku.

Największe oszczędności strukturalne, jakie podjęto w krajach Południa, przeprowadzono w Słowenii - 6 proc. Grecja w ogniu walki, strajków, ulicznych burd ograniczyła swoje wydatki o 1,5 proc. PKB. Teraz trojka wycofuje się z  - jak je nazwano - „morderczych oszczędności” na poziomie 5,2 proc. do 2014 r. Bohaterska Portugalia, która ponoć zrobiła już wszystko, co można było, przyjęła program redukcji o 3,4 proc. PKB i nie może zrozumieć, że wciąż nią trzęsie.

Przypomnę, że 5 grudnia 2008 r., w dzień po ogłoszeniu ambitnego programu oszczędności przez rząd Łotwy, noblista Paul Krugman oznajmił światu, że Łotwa będzie drugą Argentyną, a za nią pójdą szalone Estonia i Litwa, jeżeli nie zrezygnują z dewaluacji i oszczędności na rzecz maszyn drukarskich. Chodziło mu o wydarzenia 2001 roku, kiedy to Argentyna stanęła w ogniu. Ludzie rozbili witryny banków, a w Buenos Aires na Plaza de Mayo padły strzały.

W Rydze ani w Tallinie nikt nie strzelał. A prognozowany wzrost gospodarczy Estonii i Łotwy w 2012 roku (2,6 proc. PKB) to najlepszy wynik w Europie.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Strażnik ładu społecznego kontra kandydat obywatelski. Wyborcza niedziela
Komentarze
Estera Flieger: Donald Tusk atrakcją „pikniku tysiąclecia”
Komentarze
Po konwencji w Łodzi i wiecu w Poznaniu – 1:0 dla Karola Nawrockiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Sweet focie na pogrzebie papieża to jednak żenada
Komentarze
Michał Kolanko: Jeden sondaż wiosny nie czyni. Ale PiS ma powody do zadowolenia po badaniu, w którym wygrywa z KO