Bartosz Węglarczyk: Zmielony gruz

No i wychodzi na to, że najbardziej trafną analizą siły państwa po 1989 roku rzeczywiście jest jakże syntetyczne, ale jakże pojemne podsłuchane zdanie byłego szefa MSW: „Ch..., d..., kamieni kupa".

Publikacja: 27.08.2015 17:09

Bartosz Węglarczyk: Zmielony gruz

Foto: Fotorzepa

Nie wierzę, że dowiemy się prawdy o tym, kto stoi za podsłuchami polityków. Nie wierzę, bo Bartłomiej Sienkiewicz ma rację, zapominając jedynie o tym, że za tak opłakany stan państwowych służb (i nadzoru nad nimi) opowiada każdy polityk rządzący po 1989 roku. Wiem natomiast, że te podsłuchy już na stałe zagościły w życiu politycznym i będą się ukazywać przy okazji każdych wyborów i każdego przesilenia rządowego.

Było dla mnie zaskoczeniem, że wysocy rangą politycy paplają podczas obiadów w restauracjach. Wydawało mi się, że takie rozmowy wyglądają poważniej, niż moje dyskusje polityczne podczas licealnych prywatek. Nie wyglądają. Ale jeśli dzisiejsze informacje „Gazety Wyborczej" się potwierdzą, to już nie jest kwestia słabości państwa, lecz jego całkowitej zapaści.

Trudno w dobie międzynarodowego terroryzmu i odradzającego się rosyjskiego imperializmu wyobrazić sobie coś gorszego niż podsłuch w rezydencji premiera. Jeśli ktoś nagrał szefa rządu i najbogatszego biznesmena na Parkowej, rządowej ulicy w centrum Warszawy zamkniętej dla zwykłego ruchu, to znaczy, że profesjonaliści nagrywają wszystko i wszystkich wszędzie.

To znaczy, że Rosjanie widzą i słyszą wszystko. Podobnie jak Amerykanie, Francuzi, Niemcy i pewnie jeszcze kilka innych służb dysponujących jakim takim budżetem. To znaczy, że wielkie zagraniczne koncerny znają tajemnice negocjacji handlowych z budżetem państwa (bo budżety ich służb wywiadowczych dorównują rządowym).

To znaczy, że coś takiego jak tajemnica w polskim państwie nie istnieje.

I już nawet nie ma co apelować o wyjaśnienie tej sprawy. Podobnie jak z podsłuchami kelnerów, nie dowiemy się, co działo się naprawdę. Nie dowie się o tym Sejm, który powinien nadzorować służby. Sprawa się rozmyje, przykryją ją kolejne mniej lub bardziej poważne awantury, a ludzie biorący pieniądze za ochronę tajemnicy państwowej będą dalej brać pieniądze.

I tylko kupa kamieni będzie się zamieniać na naszych oczach w górę zmielonego gruzu.

Nie wierzę, że dowiemy się prawdy o tym, kto stoi za podsłuchami polityków. Nie wierzę, bo Bartłomiej Sienkiewicz ma rację, zapominając jedynie o tym, że za tak opłakany stan państwowych służb (i nadzoru nad nimi) opowiada każdy polityk rządzący po 1989 roku. Wiem natomiast, że te podsłuchy już na stałe zagościły w życiu politycznym i będą się ukazywać przy okazji każdych wyborów i każdego przesilenia rządowego.

Komentarze
Marek Kozubal: Dlaczego Mariusz Błaszczak powinien stanąć przed sądem
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Kandydaci na prezydenta z lewa – kto złapie wahadło?
Komentarze
Jarosław Kuisz: Smutna Grenlandia
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Żerowanie na ukraińskich dzieciach
Komentarze
Estera Flieger: Paulina Matysiak i zaimki. Na lewicy beznadziejnie, ale stabilnie