Jest więc pożytek z tajemnicy, nie tylko taki, że zaostrza ciekawość. Bez tajemnicy obywa się tylko pyskówka, polityka jest na nią skazana, tak jak żywa istota na oddychanie.
Czym się różni tajemnica od sekretu?
Jednak przecież są ludzie, którzy to wiedzą: członkowie delegacji, tłumacz, ktoś nagrywający lub stenografujący rozmowy. A więc poufne spotkanie nie jest żadną tajemnicą, tylko sekretem. Sekret wcześniej czy później wyjdzie na jaw, choć nieraz dopiero wtedy, gdy nie posiada już wartości.
Sekretem jest zarówno spotkanie ważnych polityków, jak i gangsterów dzielących łupy – gdyby pod stolikiem znajdował się mikrofon, w pierwszym wypadku efektem byłaby dymisja, w drugim – kryminał; choć bywa też odwrotnie.
Czytaj więcej
Nie ma jak długi język… Jeszcze czas jakiś zachodziłbym w głowę, do czego zmierza zachowanie Trumpa, gdyby wreszcie Keith Kellogg, specjalny wysłannik amerykański ds. Rosji i Ukrainy, nie palnął, że zamierza doprowadzić do „resetu z Rosją”.
Ale pytania o wnętrze czarnej dziury w Kosmosie, o strukturę tak zwanej ciemnej materii albo o istnienie Boga nie są sekretami, bo zapewne nigdy nie uzyskamy na nie odpowiedzi. To są tajemnice.