To jest ubliżające nie tylko osobiście dla ministra spraw zagranicznych, ale i całego kraju, który reprezentuje. Radosław Sikorski dowiedział się od Elona Muska, że „jest małym człowiekiem”, który „ma siedzieć cicho”, bo rzekomo Polska „płaci tylko niewielką część kosztów” działania Starlinka w Ukrainie, ale przede wszystkim ponoć nie ma zamiennika dla należącego do multimiliardera, a żywotnego dla Ukraińców, systemu satelitarnego. Potem usłyszał od sekretarza stanu USA Marco Rubio, że „zmyśla”, bo niby nikt nie groził Ukrainie odcięciem od Starlinka. A tak w ogóle, kontynuował Rubio, to Sikorski ma jeszcze „podziękować”, bo bez systemu łączności Muska Ukraina ponoć „dawno przegraliby tę wojnę, a Rosjanie byliby teraz na granicy z Polską”.