Aborcja odmieniana przez wszystkie przypadki w Sejmie, Senacie, podczas kampanii wyborczych, w studiach telewizyjnych i wywiadach politycznych – zdaje się być zupełnie innym zjawiskiem niż dylemat kobiety noszącej w sobie ciążę, której nie chce. Nie chce z różnych powodów. Czasami z powodu gwałtu, czasami wad płodu, a czasami z powodu zaskoczenia i trudnej sytuacji życiowej – bo ciąża i dziecko realnie zmieniają wszystko w życiu kobiety.
Zupełnie czym innym jest sfera przepychanek politycznych i prób przypodobania się środowiskom tradycjonalistycznym, a czym innym jest kwestia prawa wyboru kobiety, która siedzi w łazience z testem ciążowym w ręce i zastanawia się, co teraz. I to nas naprawdę irytuje! Że te dwie sfery kompletnie się nie widzą. Dyskusja o prawie do aborcji bez merytorycznej rozmowy z lekarzami, kobietami, matkami i ojcami chorych dzieci, rodzicami małoletnich matek i z partnerkami alimenciarzy – nie ma sensu. Te istotne dyskusje toczą się poza forum publicznym. W domowym zaciszu, w gabinetach lekarskich, na kozetkach u terapeutów.