Andrzej Duda przekonuje, że w czasie konsultacji w Pałacu Prezydenckim przedstawiciele nowej większości nie przekonali go, że warto powierzyć im misję tworzenia rządu. Cóż, jeśli dysponowanie 248 mandatami w Sejmie, a więc liczbą o 17 większą niż wynosi bezwzględna większość prezydenta nie przekonało, to trudno powiedzieć co musiałaby zrobić była już opozycja, aby przekonać głowę państwa. Chyba, że chodziło o to, aby wskazała Mateusza Morawieckiego albo jeszcze lepiej Jarosława Kaczyńskiego na premiera. Bo można postawić orzechy przeciwko dolarom, że gdyby Donald Tusk przyszedł do prezydenta ze składem rządu, usłyszałby, że nazwiska ministrów są, ale gdzie są wiceministrowie? A gdyby przedstawił i wiceministrów, wówczas okazałoby się, że nie podał nazwisk dyrektorów departamentów. Prezydent postanowił po prostu, że innej większości niż PiS nie zaakceptuje – i tylko dla zachowania pozorów uprawia sofistykę próbując uzasadnić swoją decyzję inaczej.