W marcu 2022 roku, kilkanaście dni po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, rozszerzenia się konfliktu na nasz kraj obawiało się 34 proc. Polaków, a 45 proc. badanych taki scenariusz wykluczało. W marcu tego roku odsetek obawiających się, że wojna przeniesie się do Polski, spadł do 32,4 proc. Przybyło – i to wyraźnie – optymistów (61,7 proc.). Kolejne badanie IBRiS dla „Rzeczpospolitej” – sprzed miesiąca – wskazało, że 22,4 proc. Polaków przejmuje się bezpieczeństwem państwa, a 11,3 proc. – wojną w Ukrainie.
Te w miarę optymistyczne wyniki badań opinii publicznej wynikały zapewne z tego, że działania wojenne, choć toczą się na terytorium jednego z naszych sąsiadów, są jednak oddalone od naszych granic o kilkaset kilometrów. Obawy wzrosły, gdy zagrożenie pojawiło się blisko. Fakt, że najemnicy z Grupy Wagnera zostali przerzuceni z Rosji na Białoruś i pojawili się w pobliżu przesmyku suwalskiego, spowodował, że ponad 50 proc. badanych wyraża realne zaniepokojenie bezpieczeństwem Polski, a co za tym idzie – także swoim i swojej rodziny.
Czytaj więcej
Ponad połowa Polaków twierdzi, że wagnerowcy na Białorusi zagrażają bezpieczeństwu Polski – wynika z najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”. Według Straży Granicznej najemnicy mogą szkolić nielegalnych imigrantów do ataków na polskie służby na granicy.
Eksperci przekonują, że Polska nie ma się czego obawiać. Tłumaczą, że przesunięcie wagnerowców w pobliże polskiej granicy to element wojny psychologicznej, a Putin nie zaryzykuje ataku na terytorium NATO. Teoretycznie możemy spać spokojnie, bo nasi sojusznicy twierdzą, że staną za nami murem. Z drugiej jednak strony – mimo upływu lat – żywa jest w Polsce pamięć o roku 1939, gdy podobne zapewnienia od sojuszników też mieliśmy.
Premier, szef resortu obrony, a także prezes PiS również zapewniają, że Polska jest bezpieczna, że podejmujemy odpowiednie działania, wzmacniamy granice, że wybory parlamentarne na pewno odbędą się w terminie, bo żadnego konfliktu zbrojnego nie będzie. Mówią to, co chcielibyśmy słyszeć. Wszak to oni mają dbać o bezpieczeństwo państwa. Niby trudno im więc zarzucać sianie niepotrzebnej paniki, podsycanie nastrojów.