To byłaby powtórka z historii, gdyż w roku 1984, tuż po zbojkotowanych przez ZSRR i jego zniewolonych sojuszników igrzyskach w Los Angeles zorganizowano w Moskwie zawody – rekompensatę dla tych, którzy do Kalifornii polecieć nie mogli. Taki był plan, ale niewiele z tego wyszło.
Byłem na tych pseudoigrzyskch i pamiętam przede wszystkim otwarcie, gdy na stadion wjechały papierowe czołgi, a tłum na murawie powitał je jak zwiastun wolności dla uciśnionych narodów. Wciąż mam też w oczach wcale nietajony uśmiech dziennikarzy, gdy kubański gwiazdor Alberto Juantorena (o zwycięstwo w biegu na 800 m walczył z nim Ryszard Ostrowski i obu przyznano złote medale) zapewniał, jaki jest szczęśliwy, że może kończyć karierę w bratniej Moskwie, a nie wrażym Los Angeles.