To dość banalna prawda, że czasem trzeba się przyznać do błędu, przeprosić. A w polityce, jeśli poważnie traktuje się zasady demokracji, oddać władzę. Dać zmierzyć się z rzeczywistością antagonistom. W przypadku rządzącej partii nie ma krzty takiej pokory. PiS chce się trzymać władzy pazurami; jest gotowe na wiele działań sprzecznych z prawem, konstytucją, polską racją stanu czy elementarnymi interesami narodowymi. Oba główne tematy z naszej pierwszej kolumny są doskonałą ilustracją, jak bardzo nie liczą się wartości, gdy brutalnie walczy się o stołki.
Uchwalona w piątek ustawa o państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP jest tak kuriozalna, że prawnicy chwytają się za głowy. Można by komisję nazwać sądem kapturowym, gdyby nie to, że jej polityczni członkowie mają „orzekać” w trybie jawnym. Ma mieć szerokie kompetencje, dysponować materiałami wywiadowczymi, nie wiążą jej immunitety ani tajemnice zawodowe, a poszukiwać ma sprawców zagrożeń trudnych do zdefiniowania. Bo czymże jest „wpływ na bezpieczeństwo”; to kategoria uznaniowa.
Czytaj więcej
Prawo ma zacząć działać wstecz, a wymierzaniem sprawiedliwości zajmie się administracja publiczna.
Dlatego sens powołania komisji jest oczywisty; ma być batem na opozycję, co niektórzy z ludzi władzy mówią wprost. Chodzi o Tuska, Pawlaka, może jeszcze kilku innych; a że instytucja pachnie praktykami stalinowskimi, nikogo w PiS nie niepokoi. Czy zastanawia tam kogoś, jaki będzie jej wydźwięk u naszych zagranicznych partnerów? Tego nie wiem. Ale mam pewność, że nasi demokratyczni sojusznicy tego nie kupią. Na tych kuriozalnych przepisach Warszawa może tylko stracić; w oczach świata stoczymy się do poziomu najbrutalniejszych dyktatur.
Nie lepszym pomysłem jest zakaz wwozu do Polski artykułów rolnych z Ukrainy. Nie tylko bije w zasady wspólnoty europejskiej, wkracza w sferę kompetencji organów unijnych, ale naraża nas na gigantyczne odszkodowania za szkody wyrządzone natychmiastowym wejściem w życie przepisów uderzających w bezpieczeństwo obrotu gospodarczego. Nie umniejszam wagi problemu bezcłowego importu towarów z Ukrainy, ale to pole dla dyplomacji, precyzyjnych procedur i dyscypliny handlowej, a nie bicia pałką w łeb. Nie bez znaczenia są międzynarodowe skutki tego skandalicznego prawa; kolejne pole konfliktu z Brukselą, odwrócenie się od Kijowa czy załamanie wizerunku Polski jako państwa wspierającego sprawę niepodległości sąsiada.