Chyba nikt nie jest zaskoczony tym, że Amerykanie szpiegują swoich sojuszników, wszak kontrola jest najwyższą formą zaufania. Ale po wycieku dokumentów amerykańskich służb tego zaufania będzie teraz mniej. Wyciek może być na rękę Rosji, bo w przededniu ukraińskiej kontrofensywy takie zaufanie jest bardzo ważne. Publikacja tajnych materiałów pokazujących rzekome rozmieszczenie ukraińskiej obrony przeciwlotniczej i wrzucenie do internetu makabrycznego filmu z brutalnym morderstwem ukraińskiego jeńca przez rosyjskiego żołnierza – wszystko to wygląda na grę, budowanie napięcia, sianie paniki, chaosu informacyjnego. Podobnie jak sprzeczne doniesienia o tym, czy kontrofensywa Ukraińców rozpocznie się wiosną czy latem.
Zresztą, gdy kilka tygodni temu rozmawiałem z wysokim urzędnikiem w Berlinie, powiedział jasno, że Ukraina będzie zdolna przeprowadzić tylko jedną kontrofensywę, dlatego musi się do niej perfekcyjnie przygotować. Na kolejną nie będzie miała sił, a Zachodowi też kończy się amunicja i środki do pomocy. Więc ta ofensywa może stać się kluczowa dla losów tej wojny. Ustali warunki, na których negocjowane będzie przyszłe zawieszenie broni czy wręcz traktat pokojowy, bo żadna ze stron nie będzie miała sił do większego przełamania.
Czytaj więcej
Amerykański wywiad najwyraźniej głębiej spenetrował rosyjskie siły zbrojne niż swojego ukraińskiego sojusznika.
Do wycieku danych dochodzi tuż po niesławnej wizycie Emmanuela Macrona w Pekinie i jego deklaracji, by Europa odcięła się od Ameryki. A w czasie wizyty Mateusza Morawieckiego w Waszyngtonie, podczas której polski premier zdaje się przeciwstawiać partnerstwo z USA napięciom z Europą.
Czytaj więcej
Z dokumentów USA, które wyciekły do sieci, wynika, że za głośną akcją pod Mińskiem stali agenci ukraińskich służb. Przeciwnicy Łukaszenki zaprzeczają.