Bardzo dziękuję ci, Polsko, że wierzysz w przyszłość Ukrainy” – powiedział wieczorem w Warszawie, podczas Polsko-Ukraińskiego Forum Gospodarczego, prezydent Wołodymyr Zełenski, dziękując zarazem polskiemu biznesowi, że jest obecny w walczącym kraju już dziś. Dużo ważniejsza jest jednak wspólna przyszłość. To najważniejszy i główny wątek spotkań i rozmów, jakie prezydent Ukrainy prowadzi w Warszawie podczas swojej wizyty. Mimo że zabiegi o to, by ta wizyta doszła do skutku, trwały od ponad trzech miesięcy, przebiega w sposób wzorcowy i politycznie kompletny. Odznaczony Orderem Orła Białego przez prezydenta Dudę Zełenski odbył robocze spotkanie z premierem i dopełnił honorów, składając kwiaty przed pomnikami Nieznanego Żołnierza i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by późnym popołudniem spotkać się z przedsiębiorcami i znaleźć czas dla swoich rodaków na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Niewykluczone, że w trakcie wizyty spotka się również z przedstawicielami opozycji.
Malkontentom narzekającym, że jesteśmy jako Polska dalszym wyborem Zełenskiego, przypomnę, że to jego pierwsza oficjalna wizyta państwowa. Dotąd, przy okazji swoich niezapowiedzianych, „technicznych” wizyt za granicą, mobilizował wielkich tego świata do wsparcia, bez którego jego kraj by nie przetrwał. Trudno oceniać, jak były skuteczne i czy Zachód i bez nich wspierałby gospodarczo i militarnie Ukrainę, ale Zełenski – podejmując swoje podróże – też tego nie wiedział. Starał się więc zrobić wszystko, by opinia publiczna i elity polityczne Stanów, Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej konsekwentnie wspierały wojnę obronną prowadzoną przez jego kraj przeciw Rosji.
Czytaj więcej
Podziękowania, wsparcie wojskowe, powojenny biznes – o tym mówił ukraiński przywódca.
Z Polską jest inaczej. I Zełenski, a z nim Kijów – świetnie to wiedzą. Polski nie trzeba mobilizować. To, jak jesteśmy zdeterminowani, by wspierać zagrożoną ukraińską państwowość, pokazaliśmy już w pierwszych dniach wojny. Zełenski rozumie, że walka prowadzona przez jego naród leży w najgłębszym interesie Europy Środkowej i jej lidera, Rzeczypospolitej Polskiej. Zna i pewnie w jakiś sposób podziela doktrynę Giedroycia; co więcej, musi rozumieć głęboką potrzebę partnerstwa, bo jakkolwiek by nie planował przyszłych sojuszy niepodległej Ukrainy, mapy zmienić nie zdoła. A tu geografia rozstrzyga o wszystkim; Polska jest największą i najmocniejszą demokracją w regionie. Relacje z nią są najważniejszymi gwarancjami stabilizacji i rozwoju państwa. I na ten właśnie temat jest jego pierwsza oficjalna wizyta zagraniczna.
Niezależnie od gestów czy całego protokołu relacje z Polską liczą się najbardziej na trzech poziomach. Pierwszy to polska rola konsekwentnego adwokata proeuropejskich i pronatowskich ambicji Kijowa. Wojna na wschodzie podniosła prestiż i znaczenie Warszawy. Bez przesady można mówić, że otrzymaliśmy od historii szansę na awans do grupy liderów demokratycznej Europy. Wiele zależy od polskich elit politycznych, ale jeśli podołają wyzwaniu, nasze znaczenie będzie rosło. A głos będzie liczył się coraz bardziej. Innymi słowy, złe stosunki Kijowa z Warszawą oddaliłyby perspektywę akcesji Kijowa do wspólnot; to perspektywa czysto pragmatyczna, ale Zełenski zapewne świetnie ją pojmuje.