Zachwycaliśmy się poziomem finału mundialu w Katarze myśląc, gdzie Polakom do Argentyńczyków i Francuzów - bez trenera, z zawodnikami liczącymi po nocach wirtualne pieniądze - zamiast zastanowić się, jak realnie zdobyć bramki w najbliższym meczu. Nie zasługiwaliśmy na miejsce w elicie.
Okazało się wówczas, że największymi profesjonalistami w polskim futbolu nie są piłkarze, tylko sędziowie, którzy wzorcowo poprowadzili finał mundialu. I że świat piłki z roku 2022 zapamięta nie tylko geniusz Messiego czy Kyliana Mbappe, ale i bramkę Polaka, którego nie dość, że nikt poza Polską nie zna (a i w kraju nie bardzo), to który w dodatku nie ma lewej stopy.
Czytaj więcej
13 lat temu zawalił mu się świat - uległ w pracy wypadkowi i stracił nogę. W poniedziałek odebrał nagrodę FIFA im. Ferenca Puskasa za najładniejszą bramkę roku.
W sporcie noszącym nazwę „piłka nożna” to jest dość istotny mankament. Zawodnicy z tak widoczną ułomnością, po dramatycznych wypadkach, chwilach załamań, a w skrajnych przypadkach próbach samobójczych, umieli do życia, które zapewnił im sport.
Nie robią już z tego dramatu, a specyficzne żarty na temat swojej niepełnosprawności, którymi się raczą innych, wydają mi się tak drastyczne, że nie wypada ich powtarzać publicznie, bo można komuś choremu i bez poczucia humoru sprawić przykrość.