We wtorek wieczorem media społecznościowe, ale też i duża część elektronicznych pełna była wypowiedzi polityków, ale też i dużej części komentatorów, skupiających się nad tym, jaką kto miał minę podczas wystąpienia Bidena, czy Donald Tusk się uśmiechnął do Andrzeja Dudy, czy raczej wyszczerzył wilcze kły, czy lider Platformy spotkał się z Amerykańskim prezydentem na dłuższą czy krótszą rozmowę, czy w ogóle rozmawiali, czy też wyłącznie przybili sobie piątkę. Czy ważniejsze było spotkanie Bidena z Rafałem Trzaskowskim czy Mateuszem Morawieckim? Czy Jarosław Kaczyński miał rację, że Biden nic nie powiedział? Czy lider PiS powinien być zaproszony na wystąpienie Bidena, czy też nie? A gdy z tego nadęcia politycznego zażartował mój redakcyjny kolega Michał Kolanko, na Twitterze pytając, czy Biden poparł jedną listę opozycji posypał się na niego grad krytyki i oburzenia, że to pisowska narracja.
Nie, Joe Biden nie przyjechał do Warszawy po to, by wesprzeć opozycję przed jesiennymi wyborami. Nie przyjechał też wesprzeć partię rządzącą. Nie spotykał się z Andrzejem Dudą i Mateuszem Morawieckim dlatego, że utożsamia się z polityką PiS, ani nie spotkał się Rafałem Trzaskowskim z tego powodu, że trzyma za niego kciuki w kolejnej elekcji prezydenckiej.
Czytaj więcej
Rządzący są dziś zachwyceni przyjazdem prezydenta USA do Polski, choć w kampanii atakowali go i wspierali prorosyjskiego Trumpa. Kiedy władza mówi prawdę?
Pewnie amerykańska administracja, podobnie jak i partia demokratyczna, ma swoje polityczne sympatie. Ale prezydent najpotężniejszego państwa na świecie przyjechał do Warszawy nie po to, by dawać im świadectwo, ale dlatego, że – aż wstyd pisać coś tak oczywistego – zbliża się rocznica pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę, a Polska w tej wojnie dogrywa kluczowe znaczenie ze względu na swoje położenie geograficzne. Stany zaś uznały, że jest to nie wojna lokalna, sąsiedzki spór między Rosją a Ukrainą, tylko wojna o globalny porządek, wojna dobra ze złem, demokracji z tyranią, postanowiły więc stanąć na czele koalicji państw pomagających Ukrainie się bronić przed agresorem. Bo jeśli najeżdżanie sąsiadów i podbijanie ich terytorium nie spotka się z karą ani reakcją społeczności międzynarodowej, globalny ład zmieni się w światowy chaos. Amerykanie, wbrew rosyjskiej narracji, nie prowokują III Wojny Światowej, tylko chcą jej zapobiec.
Czytaj więcej
Dla równowagi, oprócz spotkań oficjalnych, robi się spotkania z opozycją, szczególnie jeśli jest to opozycja demokratyczna. Zatem to nic nowego. Ale w zachowaniu prezydenta USA odczytuje chęć pokazania, że w kwestii wartości, umiłowania wolności i wspólnoty poglądów „Jestem z Wami” - powiedział w rozmowie z RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski.