Na boku zostawmy samą wizytę i jej znaczenie, świetnie o niej napisał mój redakcyjny kolega Jerzy Haszczyński. Polskie reakcje są bowiem dowodem na to, że kampania wyborcza już się zaczęła. Bo niestety wielu ważnych polityków uznało, że to świetna okazja, by zaatakować politycznych przeciwników.
Czytaj więcej
Europa jest po stronie Ukrainy – mówią przywódcy unijnych potęg. Nie wiadomo jednak, czy to wystarczy do pokonania Rosji.
Pierwszy chyba sygnał wysłał Grzegorz Schetyna z PO, bądź co bądź były minister spraw zagranicznych, pisząc w mediach społecznościowych: „Dziś w Kijowie są Macron, Scholz i Draghi. Po oczach bije nieobecność Morawieckiego i faktyczny koniec Trójkąta Weimarskiego. #PiS prowadzi niepotrzebnie antyunijną politykę zagraniczną. To gorzej niż samotność. To głupota”.
Wewnętrzną politykę w wizytę wciągnął też przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk wytykając brak przedstawiciela Polski obok prezydenta Francji, kanclerza Niemiec i premiera Włoch: „Przywódcy Francji, Niemiec, Rumunii i Włoch zadeklarowali w Kijowie pełne wsparcie dla europejskich aspiracji Ukrainy. To przełom. Szkoda, że bez nas. To przecież Polska powinna być jednym z głównych uczestników tego wielkiego zdarzenia”.