Wprowadzenie programu 500+ było bezdyskusyjnie jednym z ważniejszych wydarzeń, które ukształtowały zarówno obecną scenę polityczną, jak i spojrzenie na kwestie społeczno-gospodarcze oraz rolę polityków. Zrealizowanie tej właśnie obietnicy z kampanii 2015 r. sprawiło, że politycy PiS stali się wiarygodni w oczach swoich wyborców, gdy składają kolejne obietnice. Oczywiście wyborcy opozycji mają diametralnie inne zdanie w kwestii wiarygodności PiS.
Wygląda na to, że do 2023 r. 500+ pozostanie ważnym politycznym tematem. Powodów jest kilka. Pierwszy to oczywiście inflacja. Rząd będzie musiał mierzyć się z polityczną presją dotyczącą tego, by w obecnych warunkach dokonać np. waloryzacji programu, a także – by to szybko ogłosić. A PiS swoje główne obietnice na wybory w 2023 r. chce prezentować dopiero w przyszłym roku, podobnie jak to się wydarzyło w 2019 r., gdy na początku wyborczego roku ogłosiło tzw. piątkę Kaczyńskiego. Z drugiej strony np. szef Rządowego Centrum Analiz prof. Norbert Maliszewski sugerował niedawno w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że Polacy nie oczekują już nowych programów społecznych, tylko niższych podatków.
Czytaj więcej
Większość ankietowanych uważa, że program socjalny PiS powinien podlegać corocznej waloryzacji –...
Kolejne powody dotyczą opozycji. Znamienna była zapalczywość, z jaką politycy PiS zaczęli krytykować niedawną wypowiedź wiceszefowej PO Izabeli Leszczyny, która stwierdziła, że 500+ nie podniosło jakości życia. Rzecznik rządu Piotr Müller natychmiast przesądził, że Leszczyna ujawniła właśnie „prawdziwy program PO”, jakim jest likwidacja 500+. Straszenie, że opozycja odbierze te pieniądze, będziemy słyszeć na pewno aż do wyborów.
Ale jest jeszcze jedna przyczyna, dlaczego wyborcza gra będzie się kręcić wokół 500+: stosunek do tego programu może też różnicować opozycję, której jeszcze daleko do wyborczej konsolidacji. Dlatego debata na temat programu jest daleka od zakończenia. I będzie trwała zapewne także po następnych wyborach, niezależnie od tego, kto je wygra.