Zarówno abp Sławoj Leszek Głódź, jak i Edward Janiak zostali ukarani symbolicznie, bo nie są to kary jakoś potwornie dolegliwe. Nakaz opuszczenia diecezji gdańskiej, zakaz spotykania się na jej terenie z wiernymi i duchowieństwem oraz nawiązka na rzecz fundacji św. Józefa pomagającej ofiarom księży pedofilów dla abp. Głódzia nie jest czymś, co zrujnuje jego życie. Ale stanowi równocześnie publiczne upokorzenie. I dlatego ta kara jest symboliczna w drugim sensie: to symbol determinacji Watykanu w walce nie tylko z wykorzystywaniem nieletnich, ale też z tuszowaniem tych zbrodni przez biskupów.
Kara dla abp. Głódzia to uderzenie w jednego z najbardziej wpływowych hierarchów polskiego Kościoła, którego wpływy sięgały nie tylko sfery religijnej, ale również polityki czy biznesu. To może być sygnał dla innych hierarchów, że Watykan nie będzie stosował taryfy ulgowej wobec nikogo, komu udowodnione zostaną zaniedbania w sprawie ścigania przestępstw pedofilskich. Nie będzie świętych krów.
Decyzja Stolicy Apostolskiej to krok w dobrą stronę. A właściwie kroczek. Bo nie dowiedzieliśmy się, za co biskupi zostali ukarani, podobnie jak nie wiemy, co było powodem nałożenia kary tuż przed śmiercią na kard. Henryka Gulbinowicza. Jeśli Watykan chce dawać przykład bezkompromisowości w walce ze złem z przeszłości, powinien być transparentny i podać do publicznej wiadomości, które konkretnie sprawy przesądziły o winie hierarchów.
Ale to dopiero początek drogi. Wątpliwości budzi postawa kard. Stanisława Dziwisza, któremu publicznie postawiono zarzuty braku reakcji na doniesienia dotyczące przestępczego zachowania księży w podległej mu diecezji. O skierowaniu do Watykanu sprawy popularnego duszpasterza poinformowali też dominikanie. Seria tekstów opublikowanych w „Więzi" pokazuje zaniedbania i niewłaściwy nadzór nad duchownym, wobec którego już 20 lat temu pojawiły się zarzuty o nadużycia seksualne wobec wiernych (jak dotąd wiadomo o pełnoletnich ofiarach).
Tylko wyjaśnienie spraw z przeszłości może być szansą dla Kościoła w Polsce na ratowanie wiarygodności. Tym bardziej że te działania i tak są dalece spóźnione. Słuszne kroki mogą dziś jedynie minimalizować straty wynikające z wcześniejszych zaniedbań. Czasu cofnąć się nie da, część strat będzie nieodwracalna. Ale być może dzięki kilku osobom z dużą determinacją Kościół w Polsce będzie w stanie pokazać, że zależy mu na wyciągnięciu wniosków z przeszłości. Jeśli jednak nie znajdzie się tych kilku sprawiedliwych w Kościele, upadek jego może być wielki.