Śnieżna kula się toczy i może zmiażdżyć proeuropejską narodową rację stanu. Polityczny błąd wsparty aktywnością TK o wątpliwej legitymacji może zniszczyć polskie prosperity.
Czwartkowy wyrok TK to oczywiście kamień milowy na drodze do polexitu. Nie należy go lekceważyć, więc powinien mobilizować siły proeuropejskie do kontrakcji. Tyle że błędem logicznym, a przede wszystkim politycznym, jest wieszczenie, że to już polexit. Przypomnę, że decyzja o wyjściu ze struktur unijnych jest decyzją państwa narodowego. UE nie ma instrumentów, by pozbawić członkostwa nawet najbardziej odchodzące od unijnych standardów państwo. Może jednak takie państwo zmarginalizować. Pozbawić środków finansowych. Skutecznie osłabiać (są na to metody) i odciąć od wpływu na unijne regulacje. Co więcej, taki kraj do momentu, kiedy nie zdecyduje się na opuszczenie Wspólnoty, będąc na cenzurowanym, stanie się igraszką dla swoich nieprzyjaciół (Rosja, Białoruś) i straci atrakcyjność dla sojuszników (Stany Zjednoczone).
Czytaj więcej
Nie godzimy się na marginalizację Polski w wyniku działań aktualnie rządzącej większości i głośno domagamy rewizji szkodliwej dla kraju polityki.
Izolacja oznacza marginalizację i systematyczne osłabianie, a nie autarchiczne wzmacnianie kraju. Czyżby Jarosław Kaczyński tego nie rozumiał? Rozumie pewnie świetnie, podobnie jak europejscy liderzy, którzy wzywają Polskę do zmiany kursu. Nie ma zatem innego wytłumaczenia decyzji TK niż jako działania podjętego na użytek wewnętrznej polityki. PiS – jak młody wróbel – stroszy piórka, dokonuje aktu wzmożenia patriotycznego; godnościowa retoryka z uzasadnienia TK jest tego dostatecznym dowodem. Zarazem wyrok to wyzwanie rzucone opozycji. Ta ma zwariować, skoncentrować dyskurs na rzekomym polexicie, któremu PiS codziennie będzie zaprzeczał. W ten sposób retoryka rządzącej partii wyprowadzi przeciwników na manowce; pokaże, że polexit, co to zdaniem opozycji właśnie się odbywa, wcale się nie wydarza. Stara sztuczka; udowodnienie, że przeciwnik jest szalony, ślepy albo nieprzytomny.
Nie chcę lekceważyć, nie daj Boże, prawdopodobieństwa realnego polexitu. Niezależnie od analogii do roli i działania Camerona, który nieopatrznie wprawił w ruch śnieżną kulę, która zafundowała Wielkiej Brytanii brexit, nie można odpowiedzialnie powiedzieć, że w formacji rządzącej nie ma realnych zwolenników wyjścia Polski z UE. Są, i jest ich wielu. Wyjście ze struktur unijnych dałoby im przestrzeń do pełnej realizacji wymarzonych zmian; ostatecznego rozmontowania polskiej demokracji liberalnej, przywrócenia kary śmierci, dokończenia budowy paramafijnych struktur na pograniczu władzy i gospodarki, eliminacji sfery wolnego słowa etc. Wzorcem jest dla nich putinowska Rosja, która – choć z dyktaturą – trzyma się dzielnie na powierzchni. Są więc i tacy, tyle że mają istotny problem z polską demokratyczną opinią publiczną, która jest zdecydowanie prounijna. I to się szybko nie zmieni, a gdyby ktoś chciał wbrew niej forsować formalny polexit, skończyłoby się to skutecznym kryterium ulicznym.