Gliński przed teatralnym, jak na ministra kultury przystało, wyjściem ze studia wyjaśnił, że robi to ponieważ przed rozmową deklarował, iż „nie będzie mówił o sprawach Gdańska w związku ze śmiercią prezydenta Adamowicza”. Na uwagę prowadzącego rozmowę Roberta Mazurka, że pytanie nie dotyczy śmierci prezydenta lecz decyzji budżetowej o przekazaniu mniejszej niż obiecywano wcześniej dotacji ECS, Gliński podziękował i wyszedł.
Czytaj także:
Żenujące tłumaczenia Piotra Glińskiego
Tak nerwowa reakcja w sytuacji, gdy można było po prostu kilkukrotnie powtórzyć „poproszę o kolejne pytanie” pokazuje, że politycy PiS są świadomi tego, iż tragedia w Gdańsku może być dla nich poważnym politycznym problemem. Po zabójstwie w Gdańsku po raz pierwszy bowiem, od bardzo dawna, emocje społeczne odwróciły się przeciwko PiS-owi. Dotychczas siłą tej partii było w dużej mierze to, że potrafiła ona kreować emocje lub płynąć z prądem emocji już istniejących. Teraz jednak jest to z wielu przyczyn niemożliwe.
Chociaż zbrodnia popełniona przez Stefana W. rzeczywiście nie była raczej sensu stricte zbrodnią polityczną, lecz najprawdopodobniej (na pewno stwierdzić tego nie możemy, przynajmniej do momentu przedstawienia opinii przez biegłych psychiatrów) czynem osoby chorej psychicznie, to jednak fakty są takie, że nóż Stefana W. śmiertelnie ugodził polityka przez lata związanego z PO, a sam morderca ze sceny krzyczał o Platformie, która go torturowała. Na dodatek do zbrodni doszło w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, której – mówiąc oględnie – politycy związani z PiS nie darzą zbyt ciepłymi uczuciami. A jakby tego było jeszcze mało bardzo niekorzystnie dla PiS brzmią pojawiające się w ostatnich dniach w przestrzeni medialnej informacje o poglądach politycznych Stefana W.