To był niewysoki środkowy napastnik o nieprawdopodobnie masywnych nogach. W polu karnym nie sposób go było przewrócić. Ponad dziewięćdziesiąt procent ze swoich kilkuset goli, strzelonych dla Bayernu, reprezentacji Niemiec i dwóch klubów amerykańskich zdobył z pola karnego. Był nie tylko silniejszy, ale szybszy, a skakał do piłki wyżej niż przerastający go o głowę obrońcy.

To był fenomen, postrach każdej defensywy świata, cieszący się jednocześnie szacunkiem. Był przekleństwem także polskiej reprezentacji. Wbił nam trzy bramki. Dwie na Stadionie Dziesięciolecia można było przeboleć. Ale gola w słynnym meczu na wodzie we Frankfurcie, już nie. Celny strzał Muellera pozbawił nas wtedy nadziei na grę w finale mistrzostw świata. A w tym finale Mueller też strzelił gola, przyczyniając się do zdobycia tytułu mistrza przez Niemców.

Widziałem na własne oczy te mecze i wiele innych Muellera. I szanując go nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Robert Lewandowski jest piłkarzem znacznie od niego wszechstronniejszym, czyli lepszym. Lewandowski strzela gole po akcjach, obydwiema nogami, głową, z rzutów karnych, wolnych, z pola karnego i zza jego linii. Nie jest dryblerem w południowoamerykańskim stylu, ale Mueller w ogóle nim nie był. On wykańczał akcje kolegów i Lewandowski robi to samo. Ale dodaje bardzo dużo od siebie i sam też asystuje innym strzelcom.
41. bramka padła w ostatnich sekundach ostatniego meczu sezonu. Czekaliśmy na nią, tracąc z każdą minutą nadzieje. Lewandowski być może też, bo nie jest bezrefleksyjną maszyną. Ale fakt, że dopiął swego świadczy też o jego mentalnym i fizycznym przygotowaniu do gry. Mecz ma 90 minut, trzeba być w tym czasie skoncentrowanym i próbować, nawet jeśli bramkarz broni wszystkie strzały, kolega nie podaje, noga boli, a deszcz pada. Na tym polega zawodowstwo, a Lewandowski jest być może najbardziej profesjonalnym wśród czołowych piłkarzy świata. On nie pozostawia niczego przypadkowi i zbiera tego plony.

Półwieczny rekord Gerda Muellera był dla Niemców symbolem potęgi fussballu, jak Mercedes niemieckiej gospodarki. Nic dziwnego, że słynny piłkarz Dietmar Hamann apelował, aby Lewandowski uszanował legendę i nie wychodził na ostatni mecz. Wystarczy, że wyrównał osiągnięcie Muellera. Można to zrozumieć, kiedy jest się Niemcem. Ale rekordy są po to, by je bić. I inni Niemcy też tak uważają, a dla nas to radość, że Polak dokonał czegoś niezwykłego. To, że polski piłkarz będzie w Bundeslidze lepszy od niemieckich - kiedyś się w głowie nie mieściło.

Jednak rozpatrywanie wyczynu Roberta Lewandowskiego w kategoriach państwowo-polityczno-narodowościowych nie ma sensu. On od jedenastu lat gra w Niemczech, uczą go niemieccy trenerzy, kolegami są Niemcy, płaci mu bawarski klub. A on się odpłaca. Robert Lewandowski jest najlepszy, ale to tylko sport. Cieszmy się, że o polskim piłkarzu mówi cały świat i niech to nam wystarczy.