Cechą 2020 r. jest spory spadek wartości zapasów w magazynach. Analitycy przyglądający się wynikom sektora zwykle taką tendencję chwalą. Jednak w tym roku część tego spadku to efekt zabiegów czysto księgowych. Zarządy obawiają się, że nie sprzedadzą towaru nawet za tyle, ile kosztował. Producentowi odzieży damskiej Monnari Trade nie udało się wyprzedać kolekcji jesienno-zimowych z 2019 r. Firmie została duża część kolekcji wiosenno-letniej z tego roku. Zdaniem zarządu, aby ją sprzedać w kolejnych latach, potrzebne będą istotne obniżki cen. Dlatego wyniki firmy obciąża odpis wartości zapasów 9 mln zł. Odpisy wartości zapasów robiły też VRG i CCC.
Drugi powód topniejących zapasów jest taki, że częściej niż zwykle starsze ubrania i buty trafiają na sklepowe półki. Wymusiły to problemy z dostawami na początku roku, wiosenny i listopadowy lockdown i decyzje o ograniczeniu zamówień.
– We wszystkich kanałach dystrybucji równolegle z bieżącą kolekcją oferujemy kolekcje outletowe, które stanowią blisko 30 proc. w ujęciu ilościowym – mówi Stanisław Bogacki, prezes i główny akcjonariusz Solaru.
Niektóre firmy, jak producent bielizny Esotiq&Henderson, wyprzedały zapasy starszych kolekcji w 60 proc. Adam Skrzypek, prezes E&H, podaje, że starsze kolekcje to teraz 6 proc. zapasów, a gros z nich powstała w 2019 r. – Blisko 75 proc. naszych tegorocznych kolekcji to kolekcje bieżące. Zapas po sezonie zawsze zostaje, ale w CCC mamy go coraz mniej – mówi Marcin Czyczerski, prezes CCC.
Twoje wybory zależą od tego, co wiesz
Tylko 19 zł
za pierwszy miesiąc dostępu do rp.pl
Subskrybuj
Za duże cięcia
LPP, działający w skali międzynarodowej właściciel takich marek jak Reserved czy Sinsay, zapewnia, że na jego sklepowych półkach są tylko rzeczy tegoroczne. – Nie prowadzimy sprzedaży kolekcji z poprzednich lat. Cały nasz asortyment udaje nam się sprzedawać na bieżąco – mówi Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP.
Według niego pomimo dość długiego okresu lockdownu, który zaczął się w marcu, grupa nie odnotowała wzrostu zapasów w magazynach. – Wręcz przeciwnie, duża część kolekcji została sprzedana wówczas przez internet, do którego przeniosła się znaczna część naszych klientów. W tej chwili obserwujemy nawet niedostateczną ilość towaru – przyznaje Lutkiewicz.