Dość nieoczekiwanie rząd Mateusza Morawieckiego ogłosił założenia do ustawy zmieniającej ograniczenia handlu w niedzielę. Zaproponował, by niedzielę handlową za tę przypadającą w Wigilię przenieść na 10 grudnia. Jednak aby nie było za prosto, rząd uznał, że sklepy powinny być otwarte tego dnia tylko do godziny 14.
Front przeciwników
Sklepom się to zupełnie nie podoba. – Pomysł jest przede wszystkim spóźniony. Poza kwestią zgłoszenia projektu, następnie uchwalenia ustawy przez Sejm, Senat i podpisania przez prezydenta jest też potrzebny czas, by handel mógł się przygotować na taką zmianę – mówi Krzysztof Poznański, dyrektor zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych. – To nie tylko konieczność ustalenia nowych planów pracy i zaopatrzenia sklepów, ale również promocji czy czasu reklamowego, a ten kupuje się z wyprzedzeniem. Przede wszystkim to jednak kolejne zamieszanie w przestrzeni publicznej, na dodatek z niezrozumiałym pomysłem ograniczenia otwarcia sklepów 10 grudnia do godziny 14 – dodaje.
Czytaj więcej
Biznes i ekonomiści z zadowoleniem i nadziejami przyjęli gospodarcze zapisy umowy koalicyjnej. „To miód na serce”.
Z niedawnych badań dla „Rzeczpospolitej” wynikało jasno, że ponad trzy czwarte Polaków chciałoby dwóch niedziel handlowych w grudniu, ponieważ w tym okresie to ogromne ułatwienie dla wielu gospodarstw domowych. – Niedziele handlowe są potrzebne klientom w okresie świątecznym. To konieczne, aby zrealizować większe zakupy. Oczekuje ich większość Polaków, co jasno wynika z badań, to też tradycja grudniowa od wielu lat – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. – Jednak otwieranie sklepów do godziny 14 w taki dzień nie ma sensu. Zgodziliśmy się jako sektor na skrócenie czasu pracy w Wigilię, ponieważ to dzień szczególny. Dla niedziel handlowych takie ograniczenie nie ma sensu – dodaje.