Ukraina chce pozwać nie tylko Warszawę, ale też Bratysławę i Budapeszt, ponieważ wjazdu zboża zakazały także Słowacja i Węgry po tym, jak Komisja Europejska nie przedłużyła działającego od maja ograniczenia importu ukraińskich surowców do pięciu krajów UE graniczących z Ukrainą.
- W naszych oczach te działania Węgier i Polski są wyrazem całkowitego braku zaufania do Komisji Europejskiej - mówi Taras Kaczka, ukraiński wiceminister gospodarki i handlu, w wywiadzie dla Politico. Otwarty opór trzech krajów wobec decyzji Brukseli nazywa nie tylko wewnętrzną sprawą UE, ale „największą obawą systemową" – jego zdaniem to dla międzynarodowych partnerów handlowych powód do wątpliwości, czy mogą ufać, że Bruksela mówi w imieniu całej Unii.
Czytaj więcej
Polska wprowadziła zakaz wwozu towarów rolnych z Ukrainy samodzielnie, krytykuje też UE za decyzje polityczne „na szkodę Polski”. Ale to właśnie embargo Warszawy jest wynikiem przedwyborczej walki o głosy rolników.
- Przez wiele lat to Komisja Europejska była negocjatorem handlowym i instytucją odpowiedzialną za politykę handlową całej UE. I na tej podstawie pracowaliśmy – mówi Kaczka. Dodaje, że ignorowanie pozycji instytucji UE w polityce handlowej przez Warszawę i Budapeszt jest problemem dla Unii, bo pokazuje, że nie ma w niej jedności.
Jak mówi Kaczka, Kijów pozwie Polskę, Węgry oraz Słowacje do WTO, tak by „cały świat zobaczył, jak państwa członkowskie UE zachowują się wobec partnerów handlowych i własnej Unii”.