Imigracja i euro dzielą Unię Europejską

Uchodźcy i próby zatrzymania Wielkiej Brytanii w UE mogą doprowadzić do trwałego podziału Europy.

Aktualizacja: 27.11.2015 07:12 Publikacja: 26.11.2015 21:00

Do Europy codziennie dociera kilka tysięcy uchodźców, głównie przez wyspy na Morzu Egejskim. Grecy nie tylko nie są w stanie ochronić trudnej granicy morskiej UE, ale też odmawiają prawidłowego rejestrowania uchodźców.

– W ostatnich tygodniach nie zarejestrowali nikogo – mówi „Rzeczpospolitej" wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Zamiast pobierać odciski palców, pozwalają im podróżować dalej przez Bałkany do krajów zamożnej i humanitarnej Europy Północnej: Niemiec, Szwecji czy Holandii.

Grecy mają swoje powody: boją się, że jak raz kogoś zarejestrują, to potem – zgodnie z konwencją dublińską – będą musieli przyjąć go z powrotem, w razie gdy nie znajdą się chętni do rozlokowania uchodźców. Co prawda UE uzgodniła rozdział 160 tys. uchodźców, ale po pierwsze, kraje są ciągle na to niegotowe lub po prostu odmawiają wykonania tej decyzji (jak w Europie Środkowej i Wschodniej). Po drugie, ta kwota szybko się wypełni i wobec braku skutecznej ochrony granic zewnętrznych pojawi się problem, co z kolejnymi tysiącami w Grecji i we Włoszech. Nikt nie ma więc motywacji, żeby poważnie traktować unijne zobowiązania, poza tymi, do których uchodźcy ostatecznie chcą dotrzeć.

Holandia namawia inne kraje dotknięte falą uchodźców, żeby schronić się w mniejszej grupie. Oznaczałoby to demontaż strefy Schengen, jaką znamy dziś, i stworzenie granic wokół kilku państw Europy Północnej.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu dyplomata jednego z państw wymienianych w tym projekcie mówił nam, że ujawnienie go w mediach holenderskich oznacza koniec projektu. Ale holenderski minister Jeroen Dijsselbloem w rozmowie z „Rzeczpospolitą" podtrzymuje pomysł. To spotyka się ze sprzeciwem Polski.

Konrad Szymański, minister ds. europejskich, nie zgadza się na łączenie systemu relokacji i wewnętrznych problemów grupy krajów związanych z przyjmowaniem uchodźców z przyszłością Schengen. – To wygodny pretekst dla mini-Schengen. Przecież sens strefy Schengen powiązany jest z bezpieczeństwem granic zewnętrznych, o które Polska dba bardzo dobrze. Wiązanie tego z problemem relokacji jest zupełnie sztuczne, nie ma tu żadnego związku – argumentuje Szymański.

Konrad Szymański przyznaje jednak, że ryzyko demontażu Schengen jest poważne, podobnie jak inne pomysły „dekomponowania" UE. Tak też tę propozycję oceniają eksperci.

– To jest pomysł na Europę dwóch prędkości, czyli większej integracji w mniejszym gronie krajów. A Schengen byłoby tego symbolicznym przykładem, bo to jedna z najsilniejszych i najbardziej zinternalizowanych unijnych idei – mówi Camino Mortera-Martinez, ekspertka think tanku Centre for European Reform.

W logice Europy dwóch prędkości mieści się też postulowana przez Wielką Brytanię koncepcja traktatowego uznania, że UE ma wiele walut. Obecnie traktat mówi, że walutą UE jest euro i każdy kraj musi ją kiedyś przyjąć, a wyjątkiem są Wielka Brytania i Dania, które wywalczyły sobie stałą derogację.

Jeroen Dijsselbloem argumentuje, że ewentualny zapis o wielu walutach byłby tylko stwierdzeniem oczywistego faktu. Ale dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rz", są innego zdania. – Skoro UE ma kilka walut, to znaczy, że państwa członkowskie mają wybór. To bardzo niebezpieczny precedens – mówi nam doświadczony ambasador jednego z państw strefy euro.

Do tej pory Polska brała udział we wszystkich dyskusjach dotyczących przyszłości strefy euro, argumentując, że to unijna waluta i że traktatowo jesteśmy zobligowani do jej przyjęcia. Oficjalne uznanie, że nie jest to jedyna waluta UE, ułatwiłoby wykluczenie Polski z takich dyskusji i pozwoliło strefie euro na ściślejszą integrację bez oglądania się na innych.

Innym niebezpiecznym dla Polski projektem starych państw UE, który wymienia Dijsselbloem, jest kwestia redukowania wydatków na unijną politykę spójności, której jesteśmy największym beneficjentem.

Holender nie jest pierwszym politykiem, który o tym wspomina. Wcześniej podobne głosy było słychać np. w Niemczech, w tamtejszych mediach publicyści proponują to jako karę za brak solidarności w sprawie uchodźców. Dijsselbloem oficjalnie odżegnuje się od tworzenia bezpośredniego związku, mówi po prostu o ograniczeniach budżetowych.

W 2016 roku odbędzie się przegląd obecnego budżetu na okres 2014–2020. Niewiele da się z niego wykroić, bo większość pieniędzy, w tym np. z polityki spójności, została już podzielona. Będzie to punkt wyjścia do dyskusji o przyszłej perspektywie finansowej na okres po 2020 roku. Jeśli chcemy pozostać przy obecnym poziomie ok. 1 procentu unijnego PKB, to zachowanie dotychczasowej struktury wydatków będzie bardzo trudne. Obecnie aż 45 proc. idzie na politykę spójności, a 42 proc. na rolnictwo i wydatki te są ustalone na siedem lat z góry. Zdaniem holenderskiego ministra w czasach nieoczekiwanych kryzysów taka struktura nie ma sensu.

Do Europy codziennie dociera kilka tysięcy uchodźców, głównie przez wyspy na Morzu Egejskim. Grecy nie tylko nie są w stanie ochronić trudnej granicy morskiej UE, ale też odmawiają prawidłowego rejestrowania uchodźców.

– W ostatnich tygodniach nie zarejestrowali nikogo – mówi „Rzeczpospolitej" wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Zamiast pobierać odciski palców, pozwalają im podróżować dalej przez Bałkany do krajów zamożnej i humanitarnej Europy Północnej: Niemiec, Szwecji czy Holandii.

Pozostało 90% artykułu
Gospodarka
Biznes dość krytycznie ocenia rok rządu Donalda Tuska
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Firmy patrzą z nadzieją w przyszłość, ale uważają rok za stracony
Gospodarka
Ekonomiści o prognozach i wyzwaniach dla polskiej gospodarki. „Czasu już nie ma”
Gospodarka
Wiceminister Maciej Gdula: Polska nauka musi się wyspecjalizować
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gospodarka
Nacjonalizacja po rosyjsku: oskarżyć, posadzić, zagrabić