„Przeszliśmy przez kryzysy, sankcje, groźby i presję polityczną nie raz – w latach 2008, 2014, 2018. Nie wspomnę, że różne sankcje zostały nałożone na ZSRR kilkanaście razy. Już dawno przestaliśmy się bać. A potem - i bardzo szybko - sami nasi przeciwnicy przyszli do nas z prośbą o powrót do stołu negocjacyjnego we wszystkich kwestiach” - napisał Dmitrij Miedwiediew w rosyjskiej sieci.
Jego zdaniem „po pierwszych histerycznych gestach, departament stanu USA zaczyna stopniowo odchodzić od swoich „niewzruszonych” pozycji. Dodał też, że mieszkańcy krajów zachodnich wkrótce „wystawią rachunek” za sankcje, „które są opłacane z portfeli obywateli” ich „rusofobicznemu przywództwu”.
Posłuszny wykonawca woli Putina zapewnia, że Rosja ma morze przyjaciół. Kto to taki? „Rosja ma wielu wiarygodnych partnerów nie tylko w przestrzeni postsowieckiej, ale także w Chinach, Azji Południowo-Wschodniej i krajach afrykańskich. To ogromny, obiecujący rynek, a jednocześnie nie rozdarty takimi sprzecznościami jak w Europie (Unii – red.)” – zapewnił Miedwiediew.
Czytaj więcej
W sklepach Rosji każda ilość cukru znika błyskawicznie i to pomimo reglamentacji narzuconej przez władze na podstawowe artykuły. W coraz trudniejszej sytuacji są producenci słodyczy. Sklepy wyprzedają wszystko, co mają w magazynach.
Przyjrzyjmy się więc temu „obiecującemu rynkowi”. To biedne satrapie postsowieckie, jak Kirgistan, Turkmenistan czy Tadżykistan; to słaba i zależna energetycznie od Moskwy Armenia. To reżimowy samozwańczy prezydent Łukaszenko, który sfałszował wybory na Białorusi, rozpętał represje, a teraz robi, co mu karzą, byle tylko utrzymać władzę. To łaciński bankrut - Wenezuela z inflacją, która jeszcze niedawno przekraczała milion procent. I z której wyemigrowało ponad 5 mln obywateli w poszukiwaniu lepszego i spokojniejszego życia, aniżeli w skorumpowanym i nieudolnie zarządzanym świecie kliki Maduro.