Trwa publiczna debata na temat sensu przynależności Polski do Unii Europejskiej i wpływie tej akcesji na rozwój i sytuację kraju. Na łamach „Rzeczpospolitej" staramy się pokazywać, czy i jak akcesja do UE wpłynęła na kolejne dziedziny życia gospodarczego.
Nie sposób pominąć tu tematu cyfryzacji. To, że gospodarka musi mieć sprawne cyfrowe zaplecze, dobitnie zademonstrowała pandemia Covid-19. Niezbędne okazały się cyfrowe systemy pozwalające pracować urzędom, szkołom i firmom oraz kompetencje ich wykorzystywania. A wszystko mogło działać za sprawą infrastruktury przewodowego i radiowego internetu.
Spytaliśmy osoby odpowiedzialne za cyfrową stronę gospodarki, czy i na ile przynależność do UE miała wpływ na ich obszar kompetencji. Bez względu na konotacje polityczne i mimo problemów, jakie widzieli i z jakimi się stykali, nasi rozmówcy byli zgodni: UE to szansa.
Cyfrowy kompromis
– Unia Europejska to historyczna szansa. Otworzyła nam oczy na inną rzeczywistość cywilizacyjną i technologiczną. W dziedzinie cyfryzacji też nam pomogła. Narzuciła nam ramy regulacyjne. Prawo unijne, dyrektywy unijne były równe dla wszystkich i stwarzały nową szansę rozwoju rynku, wspartą później środkami na rozbudowę infrastruktury teleinformatycznej. Oczywiście, były i słabe strony integracji. Współpraca regulatorów nie była idealna i synchronizacja zmian także pozostawiała wiele do życzenia. Pytanie też, czy skorzystaliśmy z unijnej oferty najlepiej, jak mogliśmy. Myślę, że robiliśmy to z urokiem typowym dla Polaków: swarliwie, przekornie, z zapóźnieniami – mówi wieloletni polityk SLD Witold Graboś, b. szef Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty (URTiP), czyli poprzednika Urzędu Komunikacji Elektronicznej.