Klif fiskalny - zażegnane niebezpieczeństwo

Określenie "fiskalne urwisko" (ang. fiscal cliff) jest oryginalnym wkładem szefa Fedu Bena Bernankego do słownika ekonomicznego

Publikacja: 02.01.2013 14:50

Klif fiskalny - zażegnane niebezpieczeństwo

Foto: Bloomberg

W tak zgrabny sposób Bernanke ujął niebezpieczną sytuację, w jakiej na początku 2013 r. mogła się znaleźć amerykańska gospodarka. To określenie bardzo szybko się przyjęło. Ale równie dobry byłby termin "szok fiskalny". Wraz z pierwszym dniem 2013 r. Amerykę mogło bowiem czekać drastyczne zaciskanie pasa, prowadzące do recesji. Jak do tego doszło?

W sierpniu 2011 r. amerykański dług publiczny przekroczył ustawowy limit wynoszący wówczas 14,3 bln USD. Ponieważ administracja prezydenta Baracka Obamy i Kongres (ze zdominowaną przez republikanów Izbą Reprezentantów) nie mogły się dogadać w sprawie podwyższenia bariery długu i reform fiskalnych, agencja Standard & Poor's pozbawiła Stany Zjednoczone najwyższego ratingu AAA. Wkrótce potem Kongres uchwalił ustawę o kontroli budżetu 2011 r.

Nakazywała ona tzw. superkomitetowi Kongresu, tworzonemu przez republikanów i demokratów, wypracować do końca listopada 2011 r. plan rozłożonego na dziesięć lat cięcia deficytu budżetowego o łącznej wartości 1,2 bln USD. By zmotywować superkomitet do działania, ustawa określiła, że w przypadku fiaska jego prac od 1 stycznia 2013 r. rozpocznie się tzw. sekwestracja, czyli automatyczne cięcia fiskalne. Potrwają aż do 2022 r. i będą wynosiły 110 mld USD rocznie, podzielonych równo po połowie pomiędzy wydatki na obronę a całą resztę. (Będzie to dotyczyło tylko tzw. wydatków uznaniowych, czyli tych, które mogą być kształtowane przez Kongres w budżecie). Ponieważ zasiadający w superkomitecie republikanie i demokraci nie dogadali się w sprawie planu reform fiskalnych (prawica chciała zmniejszenia wydatków socjalnych, lewica podwyżek podatków i cięć wydatków wojskowych), więc automatycznie cięcia miały się rozpocząć wraz z początkiem przyszłego roku.

To jednak jeszcze pół biedy. Wraz z końcem 2012 r. miały bowiem wygasnąć ulgi podatkowe z czasów administracji Busha, ulgi na składki do systemu opieki socjalnej oraz na tzw. alternatywny minimalny podatek, przyjęte na początku rządów administracji Obamy. Wchodzą zaś w życie podatki związane z obamowską ustawą o opiece zdrowotnej.   Oszczędności fiskalne z tego tytułu miały sięgnąć łącznie aż 487 mld USD. Skutkiem takiego wstrząsu byłbaby recesja.

Ten scenariusz został jednak uniknięty. Pod względem technicznym USA spadły w Nowy Rok z fiskalnego urwiska. Nie ma to już jednak dużego znaczenia, gdyż ustawa przyjęta przez Kongres działa wstecz. Zgodnie z nią, Amerykanie zarabiający rocznie poniżej 400 tys. USD (450 tys. w przypadku rozliczających się wspólnie małżeństw) zachowają ulgi podatkowe wprowadzone w czasach administracji Busha. Dla pozostałych podatek dochodowy wzrośnie z 35 proc. do 39,6 proc. Podatki zostaną więc podwyższone jedynie dla około 2 proc. Amerykanów. Automatyczne cięcia fiskalne (tzw. sekwestracja) zostaną odroczone o dwa miesiące, co da czas Kongresowi i prezydentowi na opracowanie długoletniego planu oszczędności budżetowych. Oszczędności te mają w równym stopniu zostać rozdzielone między nakłady na obronę oraz pozostałe wydatki państwa.

Uniknięcie klifu naturalne dla Polski

Rozmowa z Witoldem Orłowskim, głównym doradcą ekonomicznym w PwC

Czy osiągnięte porozumienie w USA pozwoli uniknąć tzw. klifu fiskalnego?

Jeśli za klif fiskalny uznamy automatyczne wejście w życie podwyżki podatków i cięć w amerykańskim budżecie, to odpowiedź na pytanie brzmi: tak, udało się tego uniknąć. Ale to rozwiązanie tymczasowe, to tylko potyczka w wielkiej wojnie  między Republikanami a Demokratami. W wojnie o strategie, wizję rozwoju USA, o sposób na rozwiązanie ogromnych przecież problemów finansów publicznych.  Jestem przekonany, że kolejne bitwy w tej wojnie będą wybuchać.

Ale recesji w USA nie będzie?

W najbliższym czasie - nie. Co nie oznacza, że przestała Stanom zagrażać. Jeśli dziś została odsunięta w czasie, to może pojawić się ponownie za rok lub dwa. Powtarzam, wypracowane porozumienie dotyczące podwyżki podatków dla najbogatszych i przesunięcie w o dwa miesiące programu cieć budżetowych, nie rozwiązało najpoważniejszych kłopotów w amerykańskich finansach.

Jednak dla Polski to dobra informacja?

Powiedziałbym, że neutralna. Oczywiście gdyby recesja w USA wybuchała w tym samym czasie, gdy mamy trudną sytuację w strefie euro, byłby to problem dla także dla Polski. Jednak tak naprawdę większość  obserwatorów spodziewała się, że jakaś forma porozumienia w Stanach zostanie osiągnięta; mało kto w swoich kalkulacja uznawał ryzyko recesji na skutek klifu fiskalnego jako duże. Świadczy o tym chociażby mało entuzjastyczna reakcja, gdy już to porozumienie zostało zawarte.

Czyli i tak polską gospodarkę czeka bardzo ciężki rok?

Podobnie jak w strefie euro, także i w Polsce sytuacja gospodarcza będzie trudna, zwłaszcza w pierwszej połowie.  Liczę na to, że od drugiej połowy roku czeka nas względna poprawa, ale za wcześniej na ocenę jej skali.

 

Paweł Czuryło: Amerykańska nadzieja na rynku

Materiał Partnera
Nowe podejście do finansowania - szansa dla Polski
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Finanse
Jak Rosja rozlicza się z Chinami bez systemu SWIFT? Ma nowe rozwiązanie
Finanse
Trump ostro krytykuje szefa Fedu. Chce cięcia stóp
Finanse
W ciągu kilku dni z PPK ubył prawie miliard złotych. Skąd te zawirowania?
Finanse
Cła Donalda Trumpa biją w aktywa PPK, ale nerwowe reakcje są niewskazane