Planowane na 2023 r. wydatki z tytułu odsetek i dyskonta od obligacji oszczędnościowych mają wynieść 10,35 mld zł – szacuje rząd w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok. To imponująca kwota, znacząco większa niż w poprzednich latach. Dla porównania, plan na 2022 r. (choć pewnie koniec końców będzie to więcej) wynosi ok. 1,6 mld zł.
– Owe 10,3 mld zł to skala przyszłorocznych zarobków Polaków z tytułu inwestycji w papiery wartościowe Skarbu Państwa – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao SA. – To rzeczywiście sporo, znacznie więcej niż w latach poprzednich, co ma swoje uzasadnienie w warunkach rynkowych – dodaje Pogorzelski.
Kto zyska najwięcej
Jak wyjaśnia ekonomista Banku Pekao SA, spora część rządowych obligacji kierowanych do odbiorców detalicznych jest indeksowa inflacją lub w oparciu o wskaźniki związane w inflacją. Z projektu budżetu wynika, że najwięcej w przyszłym roku zarobić mają posiadacze czteroletnich papierów, gdzie odsetki od drugiego roku oszczędzania są równe inflacji (i powiększone o marżę) – to aż 5,57 mld zł. Tego typu instrumenty cieszą się największym zainteresowaniem Polaków, a w grudniu zeszłego roku kupił je też premier Mateusz Morawiecki.
Atrakcyjną ofertą Ministerstwa Finansów są też tzw. antyinflacyjne obligacje, gdzie oprocentowanie zależne jest od wysokości głównej stopy procentowej NBP – jeśli stopa referencyjna rośnie, odsetki wypłacane co miesiąc też rosną (choć jeśli zacznie spadać, to odsetki również będą spadać). Do posiadaczy rocznych inwestycji tego typu trafić ma ok. 1 mld zł, a tych dwuletnich – nawet 3,4 mld zł (to dane po weryfikacji Ministerstwa Finansów pomyłki w projekcie budżetu).