Green Zone ****

Wojnę w Wietnamie przez wiele lat ukazywał Hollywood na różne sposoby: hurrapatriotycznie, pacyfistycznie, psychologicznie, obyczajowo, dokumentalnie, wreszcie jako efektowne tło dla kina akcji.

Publikacja: 03.06.2010 04:56

Jednym z żołnierzy szukających zasobów owej broni w pierwszych dniach wojny w 2003 r. jest bohater „

Jednym z żołnierzy szukających zasobów owej broni w pierwszych dniach wojny w 2003 r. jest bohater „Green Zone”, starszy chorąży Roy Miller (Matt Damon)

Foto: UIP

To samo powoli staje się udziałem toczącej się cały czas na naszych oczach wojny w Iraku.

„Green Zone” Paula Greengrasa – autora perfekcyjnych thrillerów z cyklu o agencie Bournie oraz świetnej quasi-dokumentalnej „Krwawej niedzieli” – to dramat polityczny w konwencji thrillera z elementami westernu (jeden sprawiedliwy dążący do prawdy bez względu na konsekwencje).

Punktem wyjścia scenariusza Briana Helgelanda („Robin Hood”) była książka Rajiva Chandrasekerama, szefa bagdadzkiego biura „Washington Post”.

Jednym z głównych pretekstów amerykańskiej inwazji na Irak było posiadanie przez ten kraj arsenałów broni chemicznej. Z czasem się okazało, że Irak takiej broni nie posiada, a przekazywane do Waszyngtonu informacje wojskowego wywiadu były świadomie spreparowane.

Jednym z żołnierzy szukających zasobów owej broni w pierwszych dniach wojny w 2003 r. jest bohater „Green Zone”, starszy chorąży Roy Miller (Matt Damon). Wraz z grupą żołnierzy sprawdza kolejne przekazywane przez wywiad tropy. I wszystkie okazują się fałszywe. Irak nie ma i nigdy nie miał takiego uzbrojenia.

Miller nie odpuszcza, sam chce znaleźć autora swingowanych wiadomości. Gdy pozna prawdę, okaże się, że jest ona niezgodna z amerykańską racją stanu. Więc nie tylko nikt jego wersji nie chce, ale odpowiedzialny za wprowadzenie w błąd władz w Waszyngtonie dostojnik z wywiadu (Kinnear) robi wszystko, by Millerowi w demaskatorskich działaniach przeszkodzić.

Samotna walka bohatera o prawdę to fabularny samograj, a Greengrass jest zbyt doświadczonym twórcą, by tego świetnie nie wykorzystać. W „Green Zone” ciekawsze jednak jest tło: pogrążony w chaosie pierwszych dni wojennej zawieruchy kraj i totalny bałagan decyzyjny po amerykańskiej stronie.

Tubylcy plądrujący opuszczone przez władze budynki, szabrujący wszystko, co się da udźwignąć, lub obserwujący niczym kibice chaotyczne poczynania najeźdźców. Eskortowani przez wojsko zakapturzeni iraccy jeńcy. Czy marines w pełnym bojowym rynsztunku wśród roznegliżowanych piękności na basenie ekskluzywnego hotelu w tytułowej chronionej strefie...

[i]Francja, USA, Hiszpania, W. Brytania 2010, reż. Paul Greengrass, wyk. Matt Damon, Greg Kinnear, Brendan Gleeson, Amy Ryan, Jason Isaac[/i]

To samo powoli staje się udziałem toczącej się cały czas na naszych oczach wojny w Iraku.

„Green Zone” Paula Greengrasa – autora perfekcyjnych thrillerów z cyklu o agencie Bournie oraz świetnej quasi-dokumentalnej „Krwawej niedzieli” – to dramat polityczny w konwencji thrillera z elementami westernu (jeden sprawiedliwy dążący do prawdy bez względu na konsekwencje).

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!