Sezon nagród filmowych w pełni, ale polskim widzom trudno temu wyścigowi kibicować. Najciekawszych tytułów artystycznych minionego roku po prostu nie znają. Wprowadzanie ambitnego kina nie jest, co prawda, łatwe i niesie spore ryzyko. Jednak w tym roku opóźnienia w stosunku do większości krajów Europy mamy duże.
Dystrybutorzy nie wykorzystali nawet luki, jaka powstała na rynku, gdy z powodu strajku aktorów wielkie wytwórnie przekładały premiery blockbusterów. Wydaje się, że czekali na sezon oscarowy, mając nadzieję, że wieści o nominacjach staną się bezpłatną reklamą. Zwycięzcy wielkich festiwali, zdobywcy Złotych Palm, Złotych Lwów czy Europejskich Nagród Filmowych dopiero teraz zaczynają wchodzić na polskie ekrany.
Kiedy premiera „Anatomii upadku” Justine Triet
Jednym z najważniejszych, a może wręcz najważniejszym filmem europejskim ubiegłego roku była „Anatomia upadku” Justine Triet. Teoretycznie jest to dramat sądowy: zapis procesu granej przez Sandrę Huller pisarki, oskarżonej o zabicie męża. W istocie to znakomite, niepokojące kino psychologiczne.
Francuska reżyserka opowiedziała o tym, co może kryć życie zwyczajnej, dobrze prosperującej rodziny. Zapytała, czym jest prawda i czy jesteśmy w stanie do niej dojść. W 2023 r. „Anatomia upadku” zdobyła canneńską Złotą Palmę, ma też pięć Europejskich Nagród Filmowych i blisko 60 innych wyróżnień na całym świecie. U nas na ekrany wejdzie dopiero 23 lutego.