Jest już pierwsza nagroda dla „Strefy interesów” – filmu o banalności zła: o rodzinie komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa, mieszkającej w domu z ogrodem tuż obok muru obozu koncentracyjnego. Żona Hoessa – Hedwig utrzymywała, że tu właśnie ona, jej mąż i ich piątka dzieci odnaleźli swój raj. Wkładała futra przyniesione zza muru przez męża, malowała usta szminkami, zabranymi kobietom idącym do gazowych pieców. A jednocześnie dbała o dzieci, sadziła kwiatki w ogródku, przyjmowała przyjaciółki.
— Chciałem pokazać, że wojenni zbrodniarze nie byli potworami, tylko zwyczajnymi ludźmi. I przestrzec, żeby to się nie wydarzyło znowu. Mam nadzieję, że ten film wzbudzi niepokój, przypomni, że w każdym z nas drzemie obojętność na gwałt.
Polską koproducentką „Strefy interesów” jest Ewa Puszczyńska, zdjęcia zrobił Łukasz Żal, za scenografię odpowiadały Joanna Kuś i Katarzyna Sikora, za kostiumy Małgorzata Karpiuk.
Jurorzy z Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych docenili film „za radykalność formalną, złożoność ścieżki dźwiękowej oraz kontrast między niewidocznymi na ekranie zbrodniami za murem a rzekomym rajem. Przedstawiając tragiczne wydarzenia historii Glazer zaproponował refleksję nad ignorancją jako chorobą, która łączy przeszłość z teraźniejszością” — napisali jurorzy w uzasadnieniu swojej decyzji.
W konkursie Un Certain Regard krytycy wyróżnili „Osadników” Felipe Gálveza Haberlego, dostrzegając w nich „umiejętne opowiadanie historii, które rzuca światło na znaczące i często pomijane konflikty społeczno-polityczne, nierozerwalnie związane z historią kolonizacji Ameryki Łacińskiej”.